Film w reżyserii i według scenariusza Kennetha Lonergana. Zdobywca Oskara w kategorii „Najlepszy scenariusz oryginalny”. Oscar to dziś, dla mnie, żaden wyznacznik tego, czy film jest doby, czy kiepski. A czy omawiany obraz to film wybitny? Na pewno to dramat obyczajowy, ale w alternatywnym wydaniu. I dobrze, bo ckliwe hollywoodzkie historyjki, wyciskacze łez z happy endem źle wróżą przyszłej ocenie.
Zacznijmy więc od początku. Lee Chandler (Casey Affleck) jest dozorcą osiedla w Bostonie. Poznajemy go jako znudzonego życiem , popijającego piwko, jeszcze młodego i przystojnego mężczyznę, mieszkającego w pakamerze, pretendującej do miana „nory”. W głównym bohaterze ewidentnie wyczuwa się pewien rodzaj depresji, brak jakiejkolwiek nadziei i chęci życia. Jest taki zastygły, typ „zombie”. Jedynie fakt, że spontanicznie wdaje się w przypadkowe bójki może świadczyć o tym, ze osoba ta miała wcześniej jakieś silne emocje i pewnie trudne przeżycia…
Pewnego dnia dzwoni telefon ze szpitala i Lee wyrusza do rybackiej miejscowości, w której kiedyś mieszkał. W szpitalu dowiaduje się, że nie zdążył i że jego starszy brat, Joe Chandler (Kyle Chandler) zmarł na chore (od dawna) serce. Nieplanowany przyjazd, automatycznie przechodzi w dłuższy pobyt w dawnym miejscu zamieszkania. Lee musi się zająć Patrickiem (Lucas Hadges) – synem zmarłego. Próbuje więc na tyle, na ile potrafi, układać relacje ze swoim bratankiem. Liczne sceny retrospekcyjne zdradzają widzom, co wcześniej „wygoniło” Lee z małej mieściny. Stop! Nie zdradzajmy fabuły.
Casey Affleck jako Lee Chandler jest genialny. Gra bardzo oszczędnie, ale to zabieg dobrany idealnie w punkt. Pozostali aktorzy, ani o włos, nie odstają swym warsztatem aktorskim. Dotyczy to również mniej doświadczonego, młodego Lucasa Hadgesa. Sceny w filmie toczą się wolno. Bardzo to pasuje do takiego małego miasteczka „in the middle of nowhere”.
Wierzy się w tę historię od początku do końca. Brak słodkości i ckliwości. Czysty realizm. Prawdziwe łzy i – z rzadka – śmiech widza. Zdjęcia i kolory nieprzesadzone. Jedynie muzyka momentami zbyt pompatyczna. Piękna, ale jakby trochę niepasująca do tego obrazu. Czuje się, że wybija się poza ekran. Dziwny to zabieg. Celowy?
Taka wolna fabuła, a tak szybko minął czas. Napisy końcowe to raczej – dla wielu – zaskoczenie. Oskar za Najlepszy scenariusz oryginalny faktycznie zasłużony.
YSF
METRYCZKA:
Tytuł: Manchester by the Sea
Tytuł oryginalny: Manchester by the Sea
Reżyseria: Kenneth Lonergan
Scenariusz: Kenneth Lonergan
Produkcja: USA
Rok emisji: 2016
Gatunek: dramat
Obsada: Casey Affleck, Lucas Hedges, Michelle Williams, Kyle Chandler, Gretchen Mol, Matthew Broderick