Alberto Moravia – Obojętni

   Nuda, panie. Straszna nuda. I niemoc wielka, i nawet, jak by się tak przez chwilę chciało, to się jednak nie da, bo się bardziej nie chce niż chce. Bo po co robić cokolwiek, jak dobrze jest, jak jest. Bo kto wie, czy będzie lepiej? A jak będzie gorzej?! A teraz, chociaż wcale za dobrze może nie jest, to w sumie całkiem dobrze jest, należy zatem utrzymać to, co jest, by trwało jak najdłużej. A że czasami chciałoby się inaczej, chciałoby się tak coś zrobić, to trudno, niech się chce, ale lepiej nie ryzykować, bo a nuż coś się wydarzy, a najgorzej, jak się wydarzy coś niewłaściwego. Dlatego lepiej trwać w tym, co jest, bo w sumie dobrze jest, jak jest i nie ma sensu niczego zmieniać…

   Takim słowotokiem zacząłem tę recenzję, ale o tym w zasadzie jest ta książka, tylko oczywiście inaczej, zdecydowanie lepiej napisana. Bo z książek włoskiego pisarza, to chyba książka najlepsza, najbardziej – mimo poruszanego, wskazanego już częściowo wyżej tematu – najbardziej wciągająca, najmocniejsza. Po prostu świetna. To oczywiście nie jest książka dla wszystkich, zwłaszcza dla tych, którzy lubią, jak dzieje się dużo i szybko. Bo tutaj dzieje się powoli, bardzo niewiele się dzieje. A jednocześnie dzieje się całkiem sporo.

   Jak zwykle, nie chciałbym pozbawiać nikogo przyjemności z lektury tego młodzieńczego dzieła Moravii, więc pokrótce tylko napiszę, że wchodzimy sobie w życie pewnej zubożałej rodziny, która bardzo by chciała zachować swój dotychczasowy status, chciałaby dalej mieć tylko problemy wyższych sfer, problem polega na tym, że zaczyna jej doskwierać, i to dość znacząco pieniędzy. Jedyne, co mogą jeszcze zrobić, to sprzedać swoją willę, ale jeśli sprzedadzą, wtedy już zdecydowanie będą musieli bardzo poważnie obniżyć standard swojego życia. A zapewne jeszcze będą musieli iść do pracy!

   Aby uniknąć owej spodziewanej sytuacji, matka – pani Maria Gracja, próbuje za wszelką cenę pozostać kochanką mężczyzny, który jako jedyny może im pomóc, Leo Merumeci, facet bez skrupułów, który trzyma rodzinkę w szachu i robi z nimi co chce, przy czym im się wydaje, że w jakiś wydumany sposób, to oni, każde z osobna ma szansę wpływać na decyzje Lea. Matka liczy na to, że zatrzyma kochanka przy sobie, jej córka – Carla, przyjmuje zaloty Lea, licząc na „nowe życie”. Syn Marii Gracji jest z tej trójki największym „buntownikiem”, o jakże chętniej pobiłby Lea, a nawet pozbawił go życia, wygarnął mu wszystko… tylko, że jakoś mu się to nie udaje. Jego zapał różnie szybko gaśnie, jak się zapala. I zapał ten nie dotyczy tylko „walki” z panem Merumeci, ale też wszystkich innych jego działań, z potencjalną miłością do byłej kochanki Lea – Lizy.

   „Obojętni” to wspaniały obraz ludzi, którzy chcieliby tylko pozostać tymi, kim są. Zachować to, co posiadają. Nawet za cenę honoru. Bo najgorsze, co może ich spotkać to praca, to zmiana dotychczasowych przyzwyczajeń, zmiana statusu, pozycji. To przerażający opis kompletnego zobojętnienia na wszystko, co może przynieść życie, to opis biernego poddania się i wiernego posłuszeństwa temu, kto może ten ich wyimaginowany status utrzymać. Straszne to trochę, przerażające, jak bardzo można żyć w kłamstwie, wmawiać sobie, że się jest kimś, gdy tak naprawdę jest się pionkiem w działaniach człowieka, który dzięki swoim pieniądzom może zrobić, co chce. A skoro może, to się bawi i korzysta.

Ray

METRYCZKA
Autor: Alberto Moravia
Tytuł: Obojętni
Tytuł oryginalny: Gli indifferenti
Tłumaczenie: Zofia Ernstowa
Państwo: Włochy
Wydawnictwo: Puls
Miejsce wydania: Londyn
Rok wydania: 1992
Stron: 254

Recenzja ukazała się w dniu 07.10.2019