Anna Kavan – Lód

   Już dawno temu mądrzy ludzie stwierdzili, że im dłużej żyjemy, tym mniej wiemy. A w obecnych czasach liczba informacji, nazw i nazwisk, które do nas docierają jest tak wielka, że nie ma szans, by wszystko ogarnąć. Spora liczba tych nazw nigdy nie zwróci naszej uwagi, jakaś jej drobna część jednak ma szansę zagościć w naszych umysłach. Nie inaczej jest z literaturą. Wydawało mi się, że nazwisk pisarzy (przynajmniej tych już nieżyjących) znam bardzo wiele, ale okazuje się, że niemal każdego dnia spotykam się z nowymi nazwiskami. I wszyscy oni, przynajmniej w opinii ich wydawców, są znakomici, bardzo znani, istotni dla światowej literatury.

   Takim nazwiskiem, które do mnie dotarło całkiem niedawno jest Anna Kavan. A tak naprawdę – Helen Emily Woods, brytyjska pisarka, urodzona w dalekiej Birmie, potem mieszkająca w Wielkiej Brytanii, parająca się – poza pisaniem – malowaniem oraz… hodowlą psów, a dokładnie buldogów. Istotnym elementem życia pisarki, która swój artystyczny pseudonim wzięła od bohaterki własnej książki, zatytułowanej „Let Me Alone”, było uzależnienie od heroiny. Co – wnosząc tylko z lektury omawianej książki – musiało mieć wpływ na jej życie osobiste, ale też na specyfikę jej twórczości. Nie udało mi się ustalić, czy poza „Lodem”, zostały przetłumaczone i wydane inne jej powieści. Prawdopodobnie nie.

   W celu przyciągnięcia określonego grona czytelników, wydawca porównał „Lód” do prozy Orwella, „the Spectator” uznał Kavan za „najwybitniejszą pisarkę od czasów Virginii Woolf”, wreszcie sam Brian Aldis uznał ją za „spadkobierczynię De Quinceya i siostrę Franza Kafki”. Z racji zbyt małej wiedzy i oczytania, zbyt małego doświadczenia w recenzowaniu książek, nie powinienem podważać tych wypowiedzi. A jednak pozwolę sobie na krótki opis moich wrażeń po przeczytaniu tej książki.

   Owszem, mogę się zgodzić, że wspomniane wyżej porównania w pewnym stopniu oddają charakter i styl Anny Kavan, ukazane w „Lodzie”. Ale tylko w pewnym stopniu. Bo jeśli nawet odnajdziemy w książce „wpływy” wymienionych autorów, to jednak „Lód” jest inny, jest w pełni samodzielny. Czy lepszy? Nie chciałbym wyrokować, ale według mnie, jednak nie. Bo jeśli nawet jesteśmy w stanie docenić pomysł, kilka opisów (bo już nie dialogów), to do opisania samego „Lodu” – niestety – trzeba dodać jeden epitet – „nuda”. Powód? – Dłużyzny i powtarzalność.

   Cała bowiem fabuła dotyczy prób podejmowanych przez bohatera książki w celu zdobycia dziewczyny/ kobiety o wyjątkowej urodzie (zwłaszcza włosach). Zdobycia jej, posiadania jej przy sobie. Ale też jej uratowania. Uratowania przed prześladującym ją naczelnikiem państwa, przed innymi, którzy mogliby łatwo ją skrzywdzić, wreszcie przed czymś, przed czym uratować się nie da nikogo na ziemi, przed postępującym lodowaceniem. Mężczyzna dobrze wie, że wcześniej czy później zginą wszyscy, ale ważne dla niego było to, by on zginął u boku wyczekiwanej, poszukiwanej, odnajdowanej i wciąż gubionej kobiety.

   Czym jest zatem „Lód”? Opowieścią, którą należy przypisać szeroko rozumianej fantastyce. Po części tak, futurystyczna opowieść o zagładzie ludzkości pozwala na przypisanie jej do fantastyki. A może rodzajem utopii społeczno-politycznej? Tak, jak najbardziej, bo wszak mamy opis poważnego zagrożenia ludzkości i sposoby „radzenia sobie” z tym problemem. Niczego nie zdradzę, jeśli napiszę, że oczywiście w różnych miejscach wybuchają wojny! Człowiekowi nawet w chwili zagrożenia całej ziemi nie przyjdzie do głowy współpraca, pojednanie, pokój. A może to książka o prawdziwej miłości. Oczywiście, że tak. Wszak facet tak kocha tę kobietę, że robi wszystko, by ją odnaleźć. Ona zresztą też go potrzebuje. A może to książka o niezrozumieniu, nieumiejętności współżycia, bo wszak w sytuacji, gdy dwójka zostaje ze sobą, chociażby na chwilę, nie wyznaje sobie prawdziwych uczuć, tylko walczy ze sobą nawzajem.

   „Lód” jest tym wszystkim, co wymieniłem wyżej, a być może jeszcze czymś innym (np. rodzajem książki – drogi). Jedno wszak rzuca się wręcz w oczy najbardziej. Brak czytelnej linearności powieści oraz ciągła niepewność, co jest realnością, a co marzeniem, co opisem stanu faktycznego, co wyobrażeniem, co teraźniejszością, co wspomnieniem. Jest zatem w „Lodzie” wszystko, co powinno sprawić, że winno się czytać tę książkę z zaangażowaniem, że powinna odrywać człowieka od rzeczywistości, wplątać go w te społeczno – psychologiczne zawiłości, nie powinna pozwalać na jej przerwanie. Tymczasem, przynajmniej mnie, po kolejnym powtórzeniu, kolejnej utracie kobiety, jej odnalezieniu i znów utracie, zaczynałem pod nosem sobie mówić: „no, facet zrób coś w końcu i ze sobą, i z nią”. I zacząłem się trochę męczyć, i kiedy wreszcie dotarłem do końca, ciekawie zrobionego końca, odetchnąłem z ulgą, że książka się skończyła… Gdyby ją odchudzić, na przykład do rozmiaru dłuższego opowiadania, byłaby znakomita.

Ray

 

METRYCZKA:


Autor: Anna Kavan

Tytuł: Lód

Państwo: Wielka Brytania

Tłumaczenie: Anna Gren

Wydawnictwo: Świat Książki

Miejsce wydania: Warszawa

Rok wydania: 2007

Stron: 194