Graham Greene – Trzeci człowiek. Stracone złudzenia, Prószyński i S-ka, 1995

   Grahama Greene’a polubiłem po przeczytaniu „Naszego człowieka w Hawanie”. Ta prawie szpiegowska powieść, napisana ze znawstwem w kwestiach szpiegowsko-politycznych oraz z solidnym przymrużeniem oka sprawiła mi taką radość, że postanowiłem przeczytać kilka innych książek brytyjskiego autora. Z pomocą w latach 90. Ubiegłego wieku przyszło i wydawnictwo Prószyński i S-ka, które wydało kilka książek Greene’a w serii „Biblioteczka konesera”.

   Ostatnio sięgnąłem po jedną z nich, na którą złożyły się dwa opowiadania będące jednocześnie podstawą do scenariuszy filmowych. Sam Green brał zresztą udział w tworzeniu scenariuszy i – jak zaznaczył – w kilku miejscach dość znacznie różniły się one od literackich pierwowzorów. Należy jeszcze dodać, że pierwsze z opowiadań, zatytułowane „Trzeci człowiek” było pisane z myślą o przełożeniu go na taśmę filmową, drugie opowiadanie było sobie zwyczajnym opowiadaniem do czasu, aż współpracujący z Greenem reżyser Carol Reed zasugerował, aby i to opowiadanie przerobić na scenariusz filmowy. Co oczywiście uczyniono, dodając jednocześnie kilka istotnych zmian.

   Pierwsze z opowiadań, wspomniany już „Trzeci człowiek” przenosi czytelnika (widza) do Austrii po zakończeniu II wojny światowej. Jak wiadomo, był to kraj (Wiedeń też) podzielony na strefy wpływów tak zwanej „wielkiej czwórki”. Śledząc losy głównego bohatera opowiadania, uczestniczymy jednocześnie w zmaganiach i pogłębiającym się rozdźwięku pomiędzy mocarstwami zachodnimi a Rosją. Do owego Wiednia, na zaproszenie Harry’ego Lime’a przybywa jego stary znajomy Rollo Martins, piszący westerny pod nazwiskiem Dexter. Rolla nie miał pojęcia w jakim celu Harry go zaprosił (Rollo nie miał raczej za miłych wspomnień z dotychczasowej znajomości), ale zapewne nie spodziewał się tego, co go spotkało po przyjeździe. Albowiem okazało się, że tuż przed przybyciem Martinsa do Wiednia Harry zginął w wypadku samochodowym… Już w ciągu paru godzin Rollo zaczyna podejrzewać, że śmierć „przyjaciela” była sfingowana… Ale już więcej nie napiszę, żeby nie psuć zabawy. Muszę natomiast poruszyć istotną kwestię, która pojawia się w opowiadaniu. To kwestia odpowiedzialności za zdrowie i życie innych. Minęła już wojna, jej skutki docierają do coraz szerszego grona ludzi. Zezwierzęcenie, jakie stało się udziałem licznych, okazuje się wcale nie przemijać. Sprawy rasy, czy wyznania być może odchodzą już w przeszłość, ale za to chęć zysku łamie wszelkie granice. Człowiek nie ma żadnego znaczenia, liczy się tylko, by mnie było dobrze, najlepiej już, teraz, jak najmniejszym kosztem własnym. Inne koszty, w tym śmierć ludzi nie ma żadnego znaczenia. Najgorsze, że niewiele się w tej kwestii zmienia. I pewnie nigdy się nie zmieni…

   Nie widziałem tego filmu, w którym rolę Harry’ego zagrał sam Orson Welles, ale opowiadanie mimo kilku ciekawych zwrotów akcji, mimo prób budowania napięcia, to jednak wydaje się pisane trochę od niechcenia, bez zaangażowania, bez emocji. Być może ja ich nie zauważam, ale w porównaniu do wspomnianego „Naszego człowieka w Hawanie”, czy chociażby „Podróży z moją ciotką”, wydaje się napisane bez werwy, jest raczej zdaniem relacji niż wciągającą kryminalno-polityczną opowieścią.

   Zupełnie inaczej jest już z drugim opowiadaniem. Może właśnie kwestia pisania opowiadania dla samego opowiadania, a nie dla filmu spowodowała, że w tym wypadku zdecydowanie mocniej wchodzimy zarówno w samą historię, ale też zupełnie inaczej ją odczuwamy, inaczej podchodzimy do głównego bohatera. A tym bohaterem jest dziecko, chłopiec, Filip zostawiony przez rodziców w domu pod opieką małżeństwa Baines. Pan Baines to człowiek cichy i spokojny, jego żona wszystko i wszystkich trzyma mocną ręką. Pan Baines poszukuje zatem chwili radości i przyjemności u boku „siostrzenicy”. Jak pojawia się druga kobieta, musi zrodzić się złość i zazdrość, a po nich… To wszystko jednak jeszcze nic, bo cały problem polega na tym, żeby wszystkie zdarzenia, które widział Filip zachował dla siebie!

   O ile pierwsze z opowiadań wydaje się być napisane z dystansem, tak to jest zdecydowanie „mocniejsze”, zaangażowanie autora, a przez to i czytelnika jest zdecydowanie większe, zdecydowanie silniejsze. I trzyma w napięciu od początku (bo wiemy, że coś musi się wydarzyć), do samego końca, albowiem nie wiemy, co się wydarzy. Wiemy dobrze, jak ciężko dogadać się z dorosłymi, wiemy, jak kończą się liczne, stosowane przez nas próby przekazania komuś ukradkiem prośby o pewne zachowanie z ich strony. Trudne to wielce. Jak zatem ma się czuć dziecko, które nagle znajdzie się w takiej trudnej, przerażającej, niezrozumiałej dla niego sytuacji?!

   To opowiadanie rzeczywiście stanowiło znakomity materiał na film. Mam nadzieję, że uda mi się kiedyś go obejrzeć.

Ray

METRYCZKA:

Autor: Graham Greene
Tytuł: Trzeci człowiek. Stracone złudzenia
Państwo: Wielka Brytania
Tłumaczenie: Jolanta Kozak
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Miejsce wydania: Warszawa
Rok wydania: 1995
Stron: 186