ANGELUS DEI – Chwała na wysokości (wydanie własne, 2017)

01. Gloria
02. Chwała na wysokości
03. Anioł
04. Jezus malusieńki
05. Wśród nocnej ciszy
06. Mędrcy świata
07. Pójdźmy wszyscy
08. Cicha noc
09. Śliczna panna

Skład:
Kamil Ruciński – wokal
Katarzyna Huget – gitara klasyczna
Małgorzata Gontarek-Gawlik – wokal
Ewelina Kasperska – wokal
Magdalena Kuźniar – perkusja
Piotr WIśniewski – wokal
Maciek Gawlik – gitara, kalwisze
Bartosz Solecki – bas
Marcin Zwonarz – perkusja
Przemysław Rzeszutek – perkusja

   Pod koniec ubiegłego roku przybyło do mnie sporo promówek, poukładałem je więc według kolejności ich przyjścia i powoli brałem do recenzji. Chyba gdzieś około stycznia tego roku odkryłem (z lekkim przerażeniem), że wśród przysłanych płyt była również płyta z kolędami. Byłem na siebie zły, było mi wstyd, że tak późno dotarłem do tego albumu. Ale cóż było robić, pisanie o płycie z kolędami w styczniu lub lutym wydało mi się już trochę nie na miejscu, postanowiłem zatem wrócić do tego albumu pod koniec roku 2018.

   Jak postanowiłem, tak zrobiłem i niniejszym zachęcam do zapoznania się z materiałem, który został wydany przed rokiem, ale z racji jego zwartości nic nie stracił na wartości. To płyta wydana przez zespół ANGELUS DEI. Ów zespół był prawdopodobnie projektem stworzonym wyłącznie na potrzeby nagrania owej płyty, chociaż, kto wie, może jeszcze kiedyś nas zaskoczy jakimś nowym, okolicznościowym wydawnictwem. Autorem projektu był Kamil Rusiecki, znakomity wokalista związany od paru lat z bardzo intrygującym metalowym zespołem BlackSnake.

   Ponieważ jednak nie samym metalem człowiek żyje, Kamil skompletował ciekawy skład muzyków, którzy wspomogli go w nagraniu płyty z kolędami. Już krótki rzut oka na ich tytuły wskazuje, że wykorzystane zostały te najbardziej znane, najbardziej ograne, te znane i śpiewane w naszym kraju. Z jednej strony to zupełnie naturalne zagranie, z drugiej podanie tych kompozycji w za bardzo zmienionych, zbyt autorskich wersjach zapewne nie przypadłoby do gustu słuchaczom i zakończyło – jeśli nie hejtem (vide słynne wykonania hymnu…) – to na pewno zignorowaniem tej płyty.

   Na szczęście Kamil dobrze wie, co robi. I zrealizował płytę z kolędami nagranymi na rockową nutę, ale bez nadmiernego kombinowania, bez niszczenia (nie bójmy się tego słowa) tego, co w tych kolędach najważniejsze – specyficznego, wyjątkowego nastroju, który wynika nie tylko z samej treści, ale i muzyki. Przygotowane przez zespół aranżacje udowadniają, że można zagrać te utwory po swojemu, że można nadać im rockowego sznytu, że można zrobić z nich np. amerykański country’owo – rockowy numery („Pójdźmy wszyscy do stajenki”), a nie tylko nic się nie traci z potrzebnego kolędom nastroju, lecz przeciwnie, dostają one nowego życia.

   Oczywiście w domach i tak będziemy śpiewać i grać „po Bożemu”, ale fajnie jest posłuchać takich ciekawych, dobrze zrobionych kolęd.

Ray