ANN – Fragmenty (Pronet Records, 2017)

01. Fragmenty
02. Azja
03. Nieważne
04. Ten
05. Zerwanie kontaktu bojowego z życiem
06. Do końca
07. Naj
08. Nie myl mnie z Wenus
09. Ostrożna
10. Najciszej

Skład:
Anna Spławska – wokal
Paweł Siudej – gitara
Kamil Siudej – bas
Marcin Niklewicz – perkusja
Tomasz Jazy – bas (w utworach 5 i 9)

   W związku z nawiązaniem bliższego kontaktu z firmą Pronet Music dotarło do mnie kilka płyt wydanych i promowanych przez tę firmę. Dokonałem zatem losowania, by żaden z zespołów nie poczuł się urażony, w którego wyniku jako pierwszy trafił do mojego odtwarzacza album grupy ANN – ciekawego projektu, stworzonego przez Annę Spławską, która zajmuje się zarówno pisaniem tekstów, komponowaniem muzyki, jak i śpiewaniem.

   I chyba właśnie głos wokalistki w znacznym stopniu decyduje o oryginalności prezentowanej przez Ann muzyki. Zespół znajduje się w gronie – na szczęście – rosnącej powoli liczby grup uprawiających muzykę gitarową. Nie mam nic przeciwko elektronice, ale jednak ostatnimi czasy brakowało mi właśnie takich klasycznych, gitarowych składów, grających rockową muzykę. A Ann właśnie jest takim zespołem.

   W kompozycjach grupy można doszukiwać się licznych wpływów, ale dla mnie te kwestie zawsze były zdecydowanie mniej istotne niż to, czy zawartych na płycie utworów dobrze się słucha, czy poruszają, czy płyta nie nudzi. A słucha sie płyty bardzo dobrze, a kawałki zarówno pojedynczo, jak i grupowo na pewno nikogo nie znudzą. Te dziesięć kawałków przelatuje wręcz bardzo szybko, a po drodze numery potrafią zachęcić do śpiewania, do potupania nogą, pokiwanią głową, do ruchu całego ciała. To dobrze, to ważne, bo rock musi wszak poruszać, musi zmuszać nas do wyrwania się z codziennego marazmu.

   Każdy utwór został wyposażony w świetną, chwytliwą melodie, dlatego też wszystkie są bardzo łatwo przyswajalne, szybko zaczynamy śpiewać z wokalistką, chociaż dość często można… pobłądzić, bo sa miejsca, gdzie Anna śpiewa zbyt trudno (przynajmniej jak na moje możliwości…). Bo co jak co, ale śpiewać potrafi, ma ciekawy głos, o ciekawej barwie, do tego już własną manierę, swój styl, który zapewne jeszcze będzie się kształtował, dzięki czemu stanie się jeszcze bardziej rozpoznawalna.

   Większość numerów utrzymana jest w średnich tempach, z charakterystyczną, “plumkającą” gitarą, z kilkoma wyraźnymi “zabawami strunami”, trafiają się utwory grzeczniejsze, jak “Do końca”, czy “Najciszej”, ale są też fragmenty, w których zespół zbliża się wręcz niebezpiecznie w stronę metalu, czego świetnym przykładem jest niezwykle energetyczny, metalizujący właśnie numer “Zerwanie kontaktu bojowego z życie”. Ale cóż się dziwić po takim tytule…

   Powinienem jeszcze wspomnieć o tekstach. Ale wydaje mi się, że najlepiej będzie, jak sami je przeczytacie, czy posłuchacie, jak interpretuje je ich autorka. Świetne są, bo o nas są, o ludziach, o przyjaźni i miłości, o życiu, o wzlotach i upadkach naszych. I kapitalnie współgrają z muzyką.

   Od wydania krążka minęły dwa lata, więc mam nadzieję, że zespół wkrótce uraczy nas nowym albumem.

Ray

Zdjęcie z profilu FB Ann