KULT – Made In Poland (SP Records, 2017)

KULT – Made In Poland (SP Records, 2017)

CD 1
01. Jeśli będziesz tam
02. Ballada o dwóch siostrach
03. Gdy nie ma dzieci
04. Układ zamknięty
05. Maria ma syna
06. Dwururka
07. Parada wspomnień
08. Lewe lewe loff
09. Mój mąż
10. Madryt
11. 1832 Berlin
12. Arahja
13. Wróci wiosna baronowo
14. Prosto
15. Inżynierowie z petrobudowy
16. Baranek, a nad nią motylek

CD2
01. Celina – opowieść płocka
02. Wstyd
03. Nie zwracaj uwagi
04. Czarne słońca
05. Twoje słowo jest prawdą
06. Śmierć poety
07. Na całym świecie źle się dzieje, koledzy
08. Hej, czy nie wiecie
09. Patrz
10. Niejeden
11. Do Ani mojej żony
12. Apokalipsa
13. Mieszkam w Polsce
14. Konsument
15. Po co wolność
16. Krew Boga
17. Totalna stabilizacja
18. Sowieci

   Jeśli tylko nie patrzymy w lustro, mamy akurat dobre dni, gdy nic nie strzyka, w głowie się nie kręci i z niewielką tylko zadyszką udaje nam się wejść po schodach, to możemy odnieść wrażenie, że chociaż czas niby sobie leci, to my stoimy w miejscu. Świat się starzeje, nasze dzieci się… (no, może nie starzeją, ale na pewno dość dziwnie dorośle wyglądają), wydaje się nam zatem, że i zespoły, z którymi wzrastaliśmy, których muzyka towarzyszyła nam od młodzieńczych lat też muszą wciąż być młode, pełne energii i zapału.

   Niestety, od czasu do czasu rzeczywistość pokazuje nam dobitnie, że wyobrażenia wyobrażeniami, a dorastanie, a potem zwyczajne starzenie się organizmu jednak nas dosięga, dosięga też zatem i tych, którzy grają, nagrywają i koncertują. Ciężko to sobie wyobrazić, ale zespół KULT działa już trzydzieści pięć lat! Miał swoje wzloty, miał prawie upadki, miał płyty znakomite i takie sobie. Ale zawsze był. Był obok nas, był dla nas, było z nami. Z nami, dorosłymi, z nami Polakami, z nami, którzy wzrastali w dziwnych czasach i dożyli dziwnych czasów. KULT był i krytykował, śpiewał i wyśmiewał, drażnił i zmuszał do myślenia, błaznował, by głębiej, mocniej, solidniej wbić się w nasze głowy, żebyśmy nie tylko egzystowali, ale żebyśmy żyli, żebyśmy myśleli, nie poddawali się biernie głupocie, nie poddawali się propagandzie. Cóż, nie do wszystkich to przesłanie dotarło, zatem trzeba mieć nadzieję, że zespół dalej będzie trwać, dalej będzie tworzyć i koncertować.

   Poważnie zacząłem tę recenzję, ale jak inaczej zacząć, gdy pisze się o ważnym zespole dla polskiej sceny muzycznej pod tak wieloma względami. Kazik i jego drużyna potrafiła wzruszyć i rozbawić, walnąć pięścią między oczy wtedy, gdy my byliśmy młodzi i na szczęście robi to dalej. A na jego koncerty chodzi już kilka pokoleń słuchaczy, ojcowie i dzieci, matki i córki, i wszyscy równie mocno przeżywają tę wyjątkową i niepowtarzalną muzykę oraz wyjątkowy sposób interpretacji wyjątkowych tekstów przez Kazika Staszewskiego.

   Nowy koncertowy album potwierdza tylko, że Kult, mimo upływu lat, nic nie stracił na aktualności. Nie zestarzała się muzyka, mocne hiciory grupy powalają równie mocno teraz, jak przed laty. A teksty są tak aktualne, jak by były pisane wczoraj, czy dzisiaj rano. Bo są zespoły, które mają to niewyrażalne coś. A Kult do nich właśnie należy.

   Album „Made In Poland” ukazał się w wersji dwupłytowej. Niestety nie mogę opisać, jak wygląda od strony edycyjnej, bo otrzymałem tylko pliki z muzyką. Płyty podzielono trochę nierówno, jakby zespół/ wydawca chcieli skierować pierwszy krążek do tych, co znają zespół z ostatnich lat, natomiast drugi do tych starszych, którzy z nowszymi płytami zespołu nie zawsze mieli po drodze. Ja zdecydowanie należę do tych drugich, przez lata śledziłem poczynania zespołu, ale ostatnimi czasy już nie wszystko do mnie trafiało, już nie rozważałem tak tekstów, już nie cała muzyka mnie powalała. Stąd pierwszego albumu wysłuchałem raczej z ciekawością, bo utrwalałem sobie to, co gdzieś usłyszałem i poznawałem to, czego słyszeć nie miałem okazji, drugiego zaś słuchałem z radością, bo jest on składanką prawie wszystkich utworów, które weszły do kanonu kultowego grania. Utwory samego Kultu przetykane są oczywiście (i bardzo dobrze) utworami Stanisława Staszewskiego, którego oryginalna muzyka z w połączeniu z niebanalną poezja, czasem też z wykorzystaniem wyjątkowej poezji K.I. Gałczyńskiego, jest ponadczasowa. A poddana uwspółcześnieniu przez Kazika powala produkcją, siła i nośnością tekstów oraz muzyki.

   Nie będę opisywał poszczególnych utworów, bo po pierwsze na płytach znalazło się ich aż 34 sztuki, a po drugie, zapewne wszyscy zainteresowani i tak je dobrze znają. Napisać za to mogę, że zespół Kult ma siłę, ma moc, ma brzmienie, ma wszystko, co niezbędne do zrobienia dobrego koncertu. Jest siła w muzyce, jest energia i umiejętności techniczne poszczególnych instrumentalistów, jest wreszcie niepowtarzalny Kazik i jego dziwne melorecytacje. Oczywiście nie jest to człowiek, który ma lat dwadzieścia, czy trzydzieści, zatem i głos momentami nie ten, i za wysoko to już zaśpiewać się nie da, ale przecież nie chodzi o to, by odtworzyć w stu procentach to, co kiedyś się nagrało w studiu. Na koncercie chodzi o energię, przekaz, dobry kontakt z publicznością. A tego właśnie nie brakuje.

   Zachęcam zatem do zapoznania się z tą płytą, bo jest swego rodzaju albumem z serii „the best of…”, ale wzbogaconym o energię, jaką wytwarza zespół podczas koncertów. A zatem dostajemy znakomite utwory podkręcone przez koncertową atmosferę. A to w znacznym stopniu wpływa na ich odbiór.

Ray