Marcin SÓJKA – Kilka prawd (Universal, 2019)

01. Zanim
02. Czasem
03. Lepiej
04. Jak lew
05. Dalej
06. Niech już spadnie deszcz
07. Z każdym nowym dniem
08. Płyń
09. Zaskakuj mnie
10. Jesteś potrzebna
11. Wróć
12. Posłuchaj
13. Na koniec

Skład:
Marcin Sójka – wokal
Marcin Pietrzyk – programowanie, instrumenty, chórki
Julian Kamil – programowanie, instrumenty, chórki
Tymoteusz Krajniak – perkusja
Krzysztof Baranowska – bas, gitara
Wojciech Roszak – bas
Sergio Pinilla Vasquez – perkusja
Sylwia Kupczyk, Dorota Kopka, Małgorzata Pauka, Joanna Sójka, Adam Czapla – chórki

   Przyznaję kolejny już chyba raz, że nie miałem okazji oglądać żadnego z programów telewizyjnych, które – przynajmniej w założeniu – mają promować nowych, młodych wykonawców. Na przestrzeni ostatnich lat tych programów już było całkiem sporo, a i ich uczestników oraz finalistów trochę działa na polskiej scenie muzycznej. Ponieważ nie śledzę tych programów, nie znam zatem ich uczestników. Dlatego z Marcinem Sójką spotkałem się całkiem niedawno, kiedy otrzymałem informację dotyczącego nagrywania przez niego debiutanckiej płyty. Z czasem tych informacji pojawiało się więcej, a wraz z nimi zaczęły pojawiać się single. I tak właśnie, powolutku poznawałem muzykę Marcina Sójki.

   A zaczęło się od numeru „Zaskakuj mnie”. To właśnie tym utworem Marcin zakończył zmagania w The Voice of Poland. To świetny, radiowy numer, który – czemu się nie dziwię – spodobał się telewizyjnej publiczności. Dzięki zwycięstwu w konkursie Marcin zainkasował odpowiednią kwotę pieniędzy, ale też niezwykle ważny kontrakt na wydanie płyty przez Universal. I się zaczęło, po wspomnianym pierwszym singlowym numerze, przyszły następne. Najpierw kolejny hicior w postaci „Dalej”, a wreszcie bardziej „dyskotekowy” kawałek „Lepiej”. Te numery wskazywały, jaką drogą Marcin ma zamiar iść, jaką muzykę zaprezentuje na swoim pierwszym dużym albumie.

   I trzeba przyznać, że te single – teledyski znakomicie oddały ducha tej płyty. Stały się znakomitym początkiem, prawdziwą energetyczną awangardą pozostałych utworów, które bynajmniej w żaden sposób nie odstają od tych wcześniej wymienionych. „Kilka prawd” to bardzo dobry, przemyślany album, z perfekcyjnie ułożonymi utworami, posiadający specyficzną atmosferę, ukazujący pełnię możliwości wokalisty. Bo zapewne łatwiej tu wymienić to, czego na tej płycie nie ma, niż punktować wszystko to, co na niej zawarto. Od świetnych kompozycji, przez chwytliwe melodie, niebanalne aranże, po kapitalne wokale Marcina. A i one tez są bardzo różne. Bo Marcin nie śpiewa w jeden sposób, nie ma jeszcze tej jedne maniery, na której chciałby oprzeć swą przyszłą karierę. On śpiewa grzecznie i ostro, pobudza do melancholii i tańca, do skupienia i do machania głową. Śpiewa delikatnie i drapieżnie. Śpiewa po prostu tak, że chce się go słuchać! Chce się go słuchać, bo Marcin potrafi śpiewać, potrafi pracować głosem, potrafi intrygująco interpretować teksty, a przez to potrafi poruszyć każdego.

   Nie mogę tutaj pominąć faktu, że poza jednym utworem, nad wszystkimi pozostałymi pracowało wspólnie trio, w którego skład wszedł sam Marcin, muzyk i producent Michał Pietrzak oraz Juliusz Kamil, też przecież znakomity wokalista. Taka trójka musiała stworzyć świetną płytę, która może się spodobać i starszymi, i młodszym, a na pewno wszystkim lubiącym dobrą muzykę. Ponieważ nad albumem pracowali ludzie młodzi, więc i produkcja jest bardzo świeża i „młodzieżowa”. Pewnie paręnaście lat temu te same utwory zostałyby zaaranżowane inaczej, być może miałyby szansę podbijać serca melomanów zasiadających np. w opolskim amfiteatrze (swoja drogą, Marcin Sójka wygrał „Debiuty” w 2018 roku…). Teraz, dzięki współczesnej produkcji, dzięki zastosowaniu określonego instrumentarium i wspomnianym aranżom, ta płyta trafi zapewne raczej w gust młodych. Chociaż mam nadzieję, że i tacy starsi ludkowie, jak ja, zechcą po nią też sięgnąć, bo naprawdę warto.

   „Kilka prawd” to zestaw trzynastu dobrych piosenek. Nie utworów, kompozycji, czy numerów. To trzynaście prawdziwych piosenek. Świetnych pod każdym względem, melodyjnych, wpadających w ucho, do tego wcale nie o niczym! To zestaw piosenek o różnej dynamice, w różnych rytmach, ale w każdym wypadku świetnie zrobionych. To, które z nich przypadną poszczególnemu słuchaczowi do gustu, zależy od niego samego. Mnie się podobają wszystkie, ale oczywiście nie jestem w stanie spokojnie przejść obok wspaniałego utworu, jakim jest „Płyń”, nie mogę nie wyróżnić tak dobrej piosenki, jaką jest „Niech już spadnie deszcz”, nie mogę nie wspomnieć o trochę trudniejszym w odbiorze, ale cudnym numerze „Jesteś potrzeba”, czy wreszcie nie mogę tu pominąć kapitalnego tak na koniec albumu, jak i koncertu numeru „Na koniec”.

   I już tak całkiem na koniec muszę wspomnieć o jednej, ale istotnej sprawie. Producenci albumu, kierując się zapewne gustem określonych odbiorców troszkę tę płytę wypolerowali, ugrzecznili. Dlatego bardzo gorąco zachęcam do zobaczenia Marcina Sójki z zespołem na żywo. Tam to uładzenie znika, a z popowych utworów tworzą się nagle świetne rockowe numery. I nie tylko nic nie tracą ze swojego uroku, ale wręcz przeciwnie, nabierają dodatkowego blasku.

Ray