OLY – Rzeczy, których nie mówię, kiedy jestem dorosła (Nextpop, 2018)

01. To The Bones
02. Hologram
03. Nad miastem
04. Zniknę Zniknę
05. Nocne ptaki
06. Now Run
07. There Is No One
08. To Rise
09. Listy
10. My Name
11. Reading Words From Silver Screen
12. Secret Life (bonus)
13. I Am Angry (bonus)
14. Still Angry (bonus)
15. Mapa naszych miejsc

Skład:
Oly – śpiew, ukulele, gitara
Andrzej Konieczny – klawisze, gitara, perkusja, bas

Fryderyk Szulgit – gitara
Paweł Stachowiak – bas
Robert Amirian – bas
Andrzej Smolik – klawisze
Patryk Rynkiewicz – trąbka

   Czasami lepiej jest nie wiedzieć nic o artyście, albo nie widzieć wykonawcy. Ot, po prostu włączyć płytę i poddać się płynącej z niej muzyce. A ona sama już sobie poradzi ze stworzeniem określonych obrazów, w tym obrazu samego wykonawcy…

   Bardzo często zdarza mi się tak właśnie postępować. W przypadku tego albumu nie jestem już w stanie tego zrobić. Każdy obraz, jaki pojawia mi się w głowie pod wpływem tej muzyki i tych tekstów, bezpośrednio kojarzy mi się z wykonawczynią. Jej obraz pojawia się w każdym z utworów, w różnych miejscach i o różnym czasie. Jej twarz, jej ciało, jej gesty, jej mimika, sposób gry, trzymania instrumentów, nieodmiennie stają mi przed oczami. Czasem w trakcie całego utworu, innym razem chociaż tylko przez chwilę. Czasem jej postać gra główną rolę w pewnym utworze, w innym pojawia się tylko na sekundę. Ale to bardzo ważna sekunda.

   Bo ten album to jest obraz. To nie jest tylko muzyka, to muzyka z obrazem, to muzyka malująca określone obrazy, a te obrazy tworzą muzykę. Muzykę tworzy Oly, ale Oly tworzona jest przez muzykę, Oly tworzy muzyką określone obrazy, ale te obrazy tworzą też Oly. Oly jest muzyką i jest obrazem. I tekstem jest Oly, a tekst ten tworzy muzykę i tworzy obrazy, a obrazy tworzą teksty i wspierają muzykę. Pogubiłem się w rozważaniach? Być może, ale to wynik emocji, jakie wywołuje ta muzyka, w połączeniu z samą wykonawczynią i jej tekstami

   Bo te teksty to też są obrazy. Obrazy słowne, słowa, które malują obrazy. To słowa o miłości, tej miłości udanej, miłości na wieki całe, a nawet trwającej ponad wiekami i tej nieudanej, której też przecież w życiu nie brakuje. To teksty o związkach między ludźmi, między panią a panem, ale też o życiu w związkach z innymi ludźmi, w związku z całym światem, związku z sobą samą. Oly używa słów, by malować nimi swoje piosenki, by dodawać im barw. Nie zawsze są to radosne barwy, bo miłość wszak niejedno ma imię, raz miła jest i całym światem się staje, a innym razem cały świat zawalić potrafi.

   Do samej muzyki i tekstów dochodzą jeszcze aranżacje Andrzeja Koniecznego. Muszę o nich powiedzieć, bo są wspaniałe. Bo są przygotowane z wielką maestrią, takie prościutkie są, takie delikatne są, a jednocześnie taką bogatą treść ze sobą niosą. Kolejny raz małe okazało się wielkie.

   Słucham tego albumu, czytam teksty, oglądam zdjęcia. I nie mogę wyjść z podziwu, jak te wszystkie elementy się ze sobą zgadzają, jak się uzupełniają, jak wiele emocji z ich połączenia wypływa, i jak sam się emocjonuję.

   I się dziwię, bo starszemu panu to trochę już nie uchodzi…

Ray