Piotr BARON – Wodecki Jazz (Polskie Radio, 2019)

01. Opowiadaj mi tak
02. Lubię wracać tam gdzie byłem (wersja wokalna)
03. Zacznij od Bacha
04. Izolda
05. Panny mego dziadka
06. Z Tobą chcę oglądać świat
07. Lubię wracać tam gdzie byłem (wersja instrumentalna)

Skład:
Piotr MILWIW-BARON – saksofon tenorowy
Robert MAJEWSKI – trąbka, fluegelhorn
Michał TOKAJ – fortepian
Maciej ADAMCZAK – kontrabas
Łukasz ŻYTA – perkusja
goście:
Sebastian KARPIEL-BUŁECKA – śpiew, skrzypce
Tomasz „Tomson” LACH – rap
Paweł KRÓLIKWOSKI – recytacja
Gabriel NIEDZIELA – gitara
Adam MILWIW-BARON – electronic beat mangling
Aleksander MILWIW-BARON – gitara
Marysia MILWIW-BARON – śpiew, recytacja

   Nikogo nie zaskoczę, jeśli napiszę, że z takiego połączenia nazwisk nie mogło powstać inne dzieło, niż arcydzieło. Ta płyta spodobała się zapewne ogromnej rzeszy melomanów, postanowiłem więc i ja przyłączyć się do tego grona. Bo takie płyty, bez względu na datę ich wydania, należy promować, należy o nich pisać właściwie bez końca.

   Bo takie płyty zdarzają się wcale nie tak często, jak mogłoby się wydawać. Owszem, niemal codziennie do naszych uszu dobiegają informacje o kolejnym albumie stworzonym przez kolejne grono zacnych artystów, przy czym, bynajmniej nie wszystkie te albumy od razu zasługują na miano tych, o których chce się pisać. Bo nazwiska mają znaczenie, ale i tak najważniejsza jest muzyka. A w przypadku tej płyty z góry było wiadomo, że muzyka jest najprzedniejszego gatunku. Te kompozycje są nie tylko znane, one są przede wszystkim bardzo dobre. Stanowią doskonały materiał do tworzenia na ich podstawie intrygujących wariacji.

   A żeby tworzyć takowe wariacje trzeba mieć niepospolity talent, umiejętność takiego wykorzystania kompozycji, by ich nie zniszczyć, nie pozbawić wyjątkowości, a nadać nowego kształtu, nadać nowej jakości. I o tę właśnie jakość skutecznie zadbali twórcy płyty, z jej spiritus movens, czyli Piotrem Milwiw-Baronem na czele. I stworzyli dzieło, którego słucham od wielu miesięcy i nie tylko nie mam dość, ale wciąż odkrywam w nim nowe przestrzenie bezgranicznej inwencji twórczej muzyków.

   W załączonym do płyty tekście, córka Zbigniewa Wodeckiego zauważyła, że Piotr Baron z jej tatą znali się od wielu lat, zamierzali nawet wspólnie pracować, ale jak często z planami bywa, ostatecznie do współpracy nie doszło. Płyta jest więc nie tylko hołdem złożonym przez jednego wybitnego muzyka innemu wybitnemu muzykowi, ale to rodzaj przeniesienia w czasie programu, który miał szanse stać się programem ich potencjalnej współpracy. Piotr Baron wybrał z ogromnego zbioru kompozycji tylko sześć, ale i one wystarczyły, by pokazać, jak dobre to kompozycje, i z jakim szacunkiem do nich podchodzi. Z już wspaniałej muzyki zrobił muzykę jeszcze wspanialszą, z dobrych piosenek stworzył arcydzieła muzyki jazzowej. Nadał im nowego blasku, nowego wyrazu, nowego życia. Wzbogacił je o niebanalne aranżacje, a nas o nowe doznania.

   Bardzo mnie cieszy, że materiał wyjściowy potraktowany został be nadmiernych ingerencji, a tylko stał się bazą do ukazania niesamowitych możliwości technicznych i wrażliwości poszczególnych muzyków, Nie brakuje tam zatem ciekawych rozwiązań aranżacyjnych, nie brakuje zapierających dech w piersiach solówek każdego instrumentu. Ale nie technika, a właśnie aura, niepowtarzalna atmosfera tych kompozycji wpływa na to, jak je odbieramy. A słucha się ich czasami z otwartymi ustami, momentami wręcz ze łzami w oczach.

   Wychodząc naprzeciw współczesnym słuchaczom, pan Piotr wykonał kilka ukłonów i w ich stronę. Widocznie tak czuł, widocznie uznał, że tak trzeba. Z mojego punktu widzenia, gdyby ich nie było, nic by tej płycie nie zaszkodziło. Dla mnie pozostawienie tych utworów w wersjach instrumentalnych, melancholijno-nastrojowych, byłoby absolutnie wystarczające. Ale zdaję sobie sprawę, że warto robić ukłony w stronę miłośników innych brzmień (np. rapu), więc przyjmuję te elementy z szacunkiem i skupiam swoją uwagę na pięknie kompozycji, pięknie ich wykonania. I słucham ich z prawdziwym wzruszeniem

Ray

Recenzja ukazała się w dniu 19.02.2020

********** ENGLISH VERSION**********

   I will not surprise anyone, if I write that such a combination of names could not create a work other than a masterpiece. This album probably liked a huge number of music lovers, so I decided to join this group. Because such CD, regardless of their release date, should be promoted, should be written about it almost endlessly.

   Because such records do not happen as often as it may seem. Yes, almost every day comes to our ears information about the next album, created by another group of honorable artists, but, by no means, not all of these albums deserve the name of those you want to write about. Because names are important, but music is the most important thing. And in the case of this album it was known in advance that the music was of the highest genre. These compositions are not only known, they are above all very good. They are an excellent material for creating intriguing variations based on them.

   And to create such variations you need to have extraordinary talent, the ability to use compositions in such a way as not to destroy them, not deprive them of their uniqueness, but give them a new shape, to give them a new quality. And this quality was effectively taken care of by the creators of the album, with its spiritus movens, i.e. Piotr Milwiw-Baron. And they created a work that I have been listening to for many months and I not only have enough, but I still discover in it new spaces of boundless creativity of musicians.

   In the text attached to the album, the daughter of Zbigniew Wodecki noticed that Piotr Baron and her dad had known each other for many years, they even intended to work together, but as often happens with plans, they has no chance to cooperate. Therefore, the album is not only a tribute paid by one outstanding musician to another outstanding musician, but it is a kind of transfer in time of the program that had the chance to become a program of their potential cooperation. Piotr Baron chose only six from the huge collection of compositions, but they were enough to show how good the compositions are and with what respect he approaches them. From wonderful music he created music more wonderful, using wonderful songs he created masterpieces of jazz music. He gave them a new glow, a new expression, a new life. He enriched them with original arrangements, and us with new experiences.

   I am very happy that the starting material was treated without excessive interference, and only became the basis to show the amazing technical possibilities and sensitivity of individual musicians. There is a lot of interesting arrangement solutions in this music, there are breathtaking solos of each instrument. But not the technique, but the aura, the unique atmosphere of these compositions affects how we perceive them. And sometimes you listen to them with your mouth open, sometimes with tears in your eyes.

   To meet modern listeners, Piotr Baron made a few bows towards them. Apparently he felt so, apparently he thought it was necessary. From my point of view, if they were not there, nothing would harm this record. For me, leaving these songs in instrumental, melancholic-mood versions would be absolutely sufficient. But I am aware that it is worth making nods towards lovers of other sounds (e.g. rap), so I accept these elements with respect and focus my attention on the beauty of the composition, the beauty of their performance. And I listen to them with a real emotions.