PSYCHOTROPIC TRANSCENDENTAL – …lun yolina un yolina thu Dar-davogh (Deformeathing Prod., 2018)

01. Mahad Lavor sa-zax
02. …Luvan daar quorkugh
03. …lun yolina un yolina thu Dar-davogh…
04. Lavor ni termaned
05. Iin Varandhaar iin Badenath mahad Karviin
06. Float wig xeruaned Rattha
07. Zig Il-saghar iin Il-saghar
08. Wid Arra float
09. Hoxathilag

Skład:
Gnat – perkusja
Chrzaniec – bas
K-vass – wokal
Mariusz Kumala – gitara

   Od długiego już czasu docierają do mnie płyty z muzyką, którą ciężko przyporządkować do jakichkolwiek szuflad. Mało tego, sporo płyt mieści się gdzieś na pograniczu szeroko pojętego metalu i rocka. Dlatego mam problem, czy recenzja danej płyty winna być zamieszczona na stronie MetalMundus, czy ArtMundus? Takiego rodzaju problem miałem m.in. w przypadku albumu zespołu PSYCHOTROPIC TRANSCENDENTAL.

   Bo twór to niezwykle ciekawy, w którym znajdziemy elementy metalu, przejawiające się w pojawiających się od czasu do czasu ostrych riffach przesterowanej gitary, w pojawiającym się czasami growlu, czy wreszcie we fragmentach z mocnym, ostrym, lekko wrzeszczanym wokalem. Całościowo, wszystkie te elementy kojarzyć się mogą zarówno z doom, jak i black metalem. Jest w nich ta ciężka, niepokojąca, wisząca nad głową atmosfera, jaką znajdziemy na płytach z taką muzyką.

   Ale takich prawdziwie metalowych momentów wcale nie ma tak dużo. Owszem, gdy się pojawiają, wyraźnie o sobie dają znać, robi się wtedy ciężko i głośno. Ale czy wrzucenie grupy do worka z kapelami black metalowymi (bo ta opcja według mnie przeważa) byłoby tak do końca prawdziwe? Wydaje mi się, że nie. Bo wspomniane metalowe elementy, są tylko elementami, owszem elementami istotnymi, które urozmaicają muzykę zespołu, która sięga zdecydowanie poza granice metalu. A jak ją określić, tak do końca też nie wiem, chociaż użycie takich określeń, jak eksperymentalny, awangardowy, progresywny, psychodeliczny rock byłoby całkiem na miejscu. Bo muzyka zespołu wykorzystuje to wszystko, tworząc pewną specyficzną jakość.

   To muzyka rockowa, ale też nie do końca, bo większość utworów toczy się długo i wolno, wciągając słuchacza w specyficzny trans. To nie są kompozycje składające się ze zwrotek i refrenów, to długie, toczące się raz bardziej, raz mnie leniwie, to sączone w nasze uszy opowieści muzyczne, w których niezwykle intrygujące, grzeczne, miłe wokalizy, przerywane są ostrymi wokalami, grzeczne, delikatne partie gitar przetykane są mocnymi, przesterowanymi, charczącymi gitarami.

   Bardzo specyficzna to muzyka, jednocześnie ładna i grzeczna, jak i ostra i charcząca, pieszcząca uszy i je drażniąca. Przede wszystkim zaś wciągająca, wciągająca we wspomniany już przeze mnie rodzaj transu. Jeśli spróbujemy jej słuchać ot tak, przez przypadek, wykonując jakieś czynności, może denerwować, kiedy jednak pozwoli jej się prowadzić, to odkryjemy, ile w niej przestrzeni, ile barw, jak bardzo potrafi pobudzić naszą wrażliwość.

   Muszę też dodać, że wokalista posługuje się specjalnym, wymyślonym przez Gnata językiem in-var-inath. Nagrania pochodzą z lat 2005 – 2008, ale tworzą naprawdę ciekawy, intrygujący album.

Ray