TRZY MASZTY – Pierwsza bitwa (wydanie własne, 2018)

01. Długi rejs
02. Pierwsza bitwa
03. Kapitański bat
04. Nie zabieraj dziś nas
05. Piraci
06. Portowe dziewczęta
07. Victoria
08. Xart
09. Grenlandia
10. Wypłyniemy dziś

Skład:
Krzysztof Grzebieniak – wokal
Mateusz Wójkowski – gitara, chórki
Marcin Walentynowicz – bas
Karol Zawadzki – perkusja
gościnnie:
Łukasz Sylwestrzak – skrzypce (w utworze nr 10)

   Nowy rok postanowiłem rozpocząć od muzyki, której słucham raczej rzadko, bowiem woda to raczej nie mój żywioł. A już dużo wody to kompletnie nie moja działka. Można nie lubić wody, można nie lubić pływać, trudno jednak zaprzeczyć, że rzeki, czy morza potrafią zafascynować, wywołują w człowieku specyficzne poczucie nostalgii. Lubię popatrzeć na przepływający nurt rzeki, uwielbiam spacerować brzegiem morza. Ale żeby pływać, to już nie!

   Miłośnicy żeglugi wszelakiej w większości przypadków uwielbiają też specyficzną muzykę, która w warstwie tekstowej opowiada o zmaganiach z morzem. Ta muzyka, zwana szantami może być – i jest – wykonywana w bardzo różny sposób. Można ją też wykonywać na rockową nutę, co skrzętnie robi wiele zespołów. Dzisiaj chcę napisać o jednym z nich, przede wszystkim z powodu samej muzyki, ale też dlatego, że gra w nim mój… były sąsiad z osiedla. Nie mamy już kontaktu (niestety zmienił miejsce zamieszkania), ale wciąż mam i od czasu do czasu słucham tej właśnie płyty, którą jakiś czas temu otrzymałem w prezencie. Czułem się zatem w obowiązku, by o niej napisać. Zwłaszcza, że słuchanie takiej muzyki to sama przyjemność.

   Bo szanty, bez względu na formę ich podania, to muzyka bardzo prawdziwa, bardzo szczera i przekonująca. Bez względu na to, czy są śpiewane w formie ballady, czy szalonych, szybkich numerów, czy są śpiewane a capella, czy robione na rockową lub metalową nutę, czy są na poważnie, czy poruszają tematy „marynistyczne”, zawsze wpadają w ucho, zawsze zapadają głęboko w pamięci. bo zwykle oparte są na interesujących melodiach, bo mają sobie niezwykłą energię, bo potrafią dać prawdziwego kopa nawet tym, którzy wodę widzą wyłącznie, gdy akurat leci z kranu.

   Nie inaczej jest w przypadku powstałej w Toruniu grupy TRZY MASZTY. Wszystkie dziesięć kawałki muzycy wyposażyli w świetne, chwytliwe melodie. I to wystarczy, by się podobały. Wystarczy, ale dlaczego ich nie wzbogacić?! Zatem zespół odpowiednio je wzbogacił o ciekawe riffy i solówki gitary (momentami wręcz metalowej), o świetne zagrywki basu i wreszcie o mocne partie perkusji. Ta muzyka wciąga do zabawy od pierwszego po ostatni dźwięk. Jest niezwykle energetyczna, pozytywna, nawet w przypadku, gdy wokalista porusza w tekstach poważne kwestie. Bo w kwestii tekstów jest też tak, jak zwykło bywać. Jest o trudzie ludzie morza i ich przyjemnościach. Są opisy bitew, walki z innymi, sobą samym i żywiołem, jest o radościach i smutkach, są wyimki z historii i historie stworzone na potrzeby płyty. A wszystkie świetnie zaśpiewane przez wokalistę, wspieranego od czasu do czasu chórkiem. Jako ciekawostkę mogę dodać, że wśród świetnych, własnych utworów grupy, pojawił się jeden cover, a mianowicie utwór zespołu Mordewind – „Wypłyniemy dziś”.

   Czy lubicie morskie podróże, czy na ich myśl dostajecie „morskiej choroby”, sięgnijcie po tę płytę, bo po prostu świetnie się jej słucha, bo pozytywnie nastraja. A to ważne, zwłaszcza w taki smutny, szary dzień, jak dzisiaj…

Ray