Don Giovanni – reż. Ryszard Peryt

   Niedawno miałam możliwość obejrzeć i usłyszeć w Teatrze Królewskim w Łazienkach operę „Don Giovanni” w reżyserii Ryszarda Peryta.

   Choć Teatr Królewski w Łazienkach zwiedzałam wiele razy, to jednak było to pierwsze przedstawienie, które w nim obejrzałam. Przyznaje, że byłam ciekawa, jak będzie wyglądać „wielka opera” w tak stosunkowo małym teatrze.

   „Don Giovanni” – opera w dwóch aktach, skomponowana przez Mozarta z librettem Lorenzo da Ponte, napisana na podstawie sztuki Moliera „Don Juan”. Fabuły łatwo się domyślić. Tytułowy Don Giovanni to nałogowy uwodziciel i seksoholik. Damy i wieśniaczki nie są w stanie oprzeć się sztuczkom, jakie stosuje słynny kobieciarz. Podboje miłosne tego bezwzględnego drania rodzą jednak konsekwencje: złamane serca, rozbite i pokaleczone związki, a nawet śmierć. Don Giovanni dostaje szansę, by się nawrócić, jednak nie ma zamiaru się zmieniać i PIEKŁO staje przed nim otworem…

   Ale wróćmy do budynku teatru w Starej Oranżerii. W tej jakże przepięknej, oryginalnej, osiemnastowiecznej sali dworskiego teatru panuje cudowny klimat. Jest dość oficjalnie i kameralnie zarazem. Pomimo nowoczesnej aparatury i oświetlenia, licznych renowacji i ulepszeń, z łatwością można wyobrazić sobie teatr za czasów Stanisława Augusta. Oglądanie wykonawców z bliska umożliwia obserwowanie mimiki i daje możliwość bezbłędnego odczytania relacji, jakie łączą poszczególne postaci. Byłam pod wrażeniem zdolności nie tylko wokalnych, ale i aktorskich, zwłaszcza Bogdana Śliwy, który wcielił się w postać Leporella.

   Okazało się, że Orkiestra Polskiej Opery Królewskiej pod batutą Szymona Morusa to znakomici muzycy. Choć skład był niewielki, to charyzmatyczny dyrygent i akustyka drewnianego teatru sprawiły, że miałam wrażenie, iż gra ogromna orkiestra. Całość była zagrana tak mocno i dynamiczne, że nawet nie było przerw na oklaski po wspaniale odśpiewanych ariach.

   Przyznaję, że w teatrze zawsze zwracam uwagę na dekoracje. Teatr Królewski jest sam w sobie strojny i dlatego skromna scenografia, wymyślona do tego przedstawienia, dawała poczucie równowagi. Wystarczyły kolumny, które zmieniając kolory przenosiły akcję w inne miejsce. Myślę, że do scenografii można również zaliczyć zakapturzony i ubrany na czarno chór. Srebrne maski chórzystów złowieszczo połyskiwały w światłach reflektorów, tworząc masońskie klimaty. Jednak, największe wrażenie wywarła na mnie scena, kiedy piekło pochłania Don Giovanniego. Wtedy cały teatr dosłownie staje w płomieniach. Oczywiście te płomienie to tylko iluzja, uzyskana dzięki nowoczesnym projektorom. Ale miny innych widzów zdradzały, że też są w pod wielkim wrażeniem tej sceny. Jednak, czy piekło to tylko iluzja? A może ta instytucja działa nawet wtedy, gdy się w nią nie wierzy…

  Osobiście mało znam ludzi, którzy kochają operę. No, może mam w kręgu znajomych kilku melomanów. Choć sama melomanem nie jestem, to operę kocham od pierwszego razu za tę uzasadnioną, niedorzeczną przesadę. W Teatrze Królewskim poczułam cudowny smak tej przesady w pigułce, kompaktowo. Brawo.

YSF

Dyrygent: Szymon Morus
Inscenizacja, scenografia, reżyseria: Ryszard Peryt
Kostiumy: Marlena Skoneczko
Światło: Piotr Rudzki
Projekcje: Marek Zamojski
Przygotowanie zespołu wokalnego: Lilianna Krych
OBSADA:
Komandor: Tomasz Raff
Don Giovanni: Marcin Bronikowski
Leporello: Bogdan Śliwa
Donna Anna: Małgorzata Grzegorzewicz-Rodek
Donna Elvira: Tatiana Hempel-Gierlach
Don Ottavio: Sylwester Smulczyński
Zerlina: Agnieszka Kozłowska
Masetto: Krzysztof Łazicki

Klawesyn: Krzysztof Trzaskowski
Zespół Wokalny Polskiej Opery Królewskiej
Orkiestra Polskiej Opery Królewskiej