Rigoletto – reż. Gilbert Deflo

   W Operze Narodowej obejrzałam już sporo spektakli unowocześnionych i w udziwnionych interpretacjach. Czasem te zabiegi bywają nawet korzystne… Jednak tym razem, z przyjemnością stwierdzam, że trafiłam na prawdziwą „konserwę”, operę w trzech aktach „Rigoletto” Giuseppe Verdiego, graną w tej wersji od 1997 roku.

   Rigoletto to imię głównego bohatera – starego, znienawidzonego przez wszystkich błazna, żądnego jedynie uciech cielesnych, księcia Mantui. Starzec para się tym, co dziś nazwalibyśmy hejtem. Bezczelnie drwi z wszystkich, każdy może stać się jego ofiarą. Pokraczny, garbaty joker obraża swoimi żartami między innymi hrabiego Ceprano oraz hrabiego Monterone. Ten drugi w gniewie rzuca na błazna i jego pana straszliwą klątwę. Nietrudno odgadnąć, że ceną, jaką Rigoletto będzie musiał zapłacić za swój ostry jak brzytwa język, będzie życie jego jedynego skarbu, czyli córki…

   Przedstawienie, które można oglądać w Teatrze Wielkim w Warszawie ma bardzo klasyczny charakter. Można zobaczyć to, co w operze najbardziej lubię, czyli monumentalne scenografie, gdzie pałac to pałac i już. Takie scenografie zawsze mnie fascynują i przyznaję, że czasami odciągają mnie od fabuły i muzyki. Łapię się na tym, że zamiast śledzić wydarzenia na scenie, podziwiam to, jak wspaniale została zaprojektowana scena. Na krótką chwilę, w wyobraźni, zamieniam się w kierownika budowy i dekoratora wnętrz. Bardzo lubię ten stan. W tym przedstawieniu scenografia zmieniała się czterokrotnie, więc doznań było sporo.

   Kostiumy też były przepiękne, solidne i klasyczne. Patrząc przez lornetkę dostrzegałam detale stylizacji i makijaże wykonawców. Najbardziej urzekła mnie Gilda (Aleksandra Kubas-Kruk), która zarówno z daleka, jaki i w zoomie, wyglądała prześlicznie, niczym księżniczki z kreskówki Disneya. Orkiestra pod batutą Patricka Fournilliera grała doskonale. A wychodząc z teatru niejeden zadowolony widz gromko podśpiewywał „la donna e mobile”.

   Lubię w takim nastroju wychodzić z opery. Dostałam dokładnie to, czego oczekiwałam. Bez niespodzianek, bez udziwnień, bez zmian, pyszna „konserwa”.

YSF

METRYCZKA

Muzyka: Giuseppe Verdi
Libretto: Francesco Maria Piave wg dramatu :Król się bawi” Victora Hugo

Obsada:
Książę Mantui: Tadeusz Szlenkier
Rigoletto: Andrzej Dobber
Gilda: Aleksandra Kubas-Kruk
Sparafucile: Łukasz Konieczny
Maddalena: Karolina Sikora
Giovanna: Elżbieta Wróblewska
Hrabia Monterone: Iurie Maimescu
Marullo: Hubert Zapiór
Matteo Borsa: Krzysztof Szmyt
Hrabia Ceprano: Jasin Hammal-Rykała
Hrabina Ceprano: Bożena Bujnicka
Dowódca straży: Damian WIlma
Paź: Magdalena Stefaniak

Chór i Orkiestra Teatru Wielkiego – Opery Narodowej
Polski Balet Narodowy
statyści

Dyrygent: Patrick Fournillier
Reżyseria: Gilbert Deflo
Scenografia: Ezio Frigerio
Kostiumy: Franca Squarciapino
Przygotowanie chóru: Mirosław Janowski
Choreografia: Zofia Rudnicka
Światła: Stanisław Zięba

Premiera: 12.03.1997