Laboratorium w studiu U22

   Najczęściej zastanawiam się, czym sobie zasłużyłem, że sporo spraw w moim życiu się wali, że ciągle zderzam się ze ścianą niezrozumienia, że ciągle trafiam na mur „niedasizmu”, że nie jestem w stanie przekonać do swoich racji, zachęcić do wspólnego działania… Od dobrego roku zastanawiam się też, czym sobie zasłużyłem, że mam okazję spotykać się z ludźmi, których znałem tylko z telewizji, radia, książek, czy książeczek płyt, że mam okazję słuchać płyt jeszcze przed ich oficjalnymi premierami… Życie jest rodzajem laboratorium, w którym mieszane jest dobro ze złem, radość ze smutkiem, komedia z dramatem…

   Nie wiem, czym sobie zasłużyłem na to, by spędzić wyjątkowy wieczór z ludźmi, których muzyka towarzyszy mi od tak wielu lat, której słuchać będę pewnie do samego końca. Jestem pewien, że to spotkanie było niespodzianką nie tylko dla mnie, to było niespodzianką dla wszystkich osób, którego tego dnia zjawiły się w studiu U22. Natomiast fakt, że przynieśli ze sobą – za pośrednictwem wydawcy – nowy album, był zapewne niespodzianką dla ogromnej rzeczy miłośników znakomitej jazzowej muzyki, jaką zawsze prezentowała jedyna i niepowtarzalna grupa LABORATORIUM.

   Pewnie nikt się nie spodziewał, że ci właśnie muzycy, którzy od tak wielu lat nie grali ze sobą, którzy od tak wielu lat pracują na własne konto, na własne nazwiska, ponownie się zejdą, by stworzyć nowy album. Czekaliśmy na niego aż trzydzieści lat. Z różnych powodów, nie jest możliwe zebranie grupy w starym składzie, ale udało się zebrać aż trójkę muzyków (Janusz Grzywacz, Marek Stryszowski, Krzysztof Ścierański), których swoimi umiejętnościami wsparli muzycy młodsi, ale równie znakomici, i równie znani – gitarzysta Marek Raduli (m.in. Banda i Wanda, Budka Suflera) i perkusista Grzegorz Grzyb (m.in. Szwagierkolaska).

   Podczas niezwykłego, i wyjątkowo radosnego spotkania muzycy podzielili się z nami zarówno swoimi wspomnieniami, dotyczącymi historii zespołu Laboratorium, opowiedzieli, co robili w tak długim czasie, który dzielił ostatnią płytę grupy (1986) od nowego krążka. Opowiedzieli o produkcji tego albumu („po prostu się zebraliśmy i zaczęliśmy grać), o przygodach podczas jego powstawania. Panowie tryskali energią i humorem, co może świadczyć, że chociaż wszyscy są wyjątkowymi indywidualistami, dobrze się ze sobą czują. Mamy też nadzieję, że jeśli tylko wspólna działalność nie będzie kolidowała z ich prywatnymi planami, grupa da kilka koncertów (najbliższy już prawdopodobnie w marcu w Progresji), ale też nagrają nową płytę…

   Nie zabrakło też smutnych dla wszystkich chwil, gdy muzycy opowiadali o nieobecnym perkusiście grupy (stało symboliczne puste krzesło), który zginął tragicznie w lipcu tego roku podczas jazdy na rowerze, albowiem to właśnie rower – poza muzyką – był jego największą pasją. Na szczęście nie popadliśmy w jeden wielki smutek, bowiem Grzegorz pozostałej czwórce muzyków kojarzył się głownie z radością i wolnością. Opowiedzieli więc o jego wyjątkowości, o byciu wiecznym outsiderem, ale też o nieprzeciętnym talencie muzycznym.

   Podczas wieczoru mieliśmy okazję posłuchać większości utworów, muzycy zresztą podzielili się dość sporą ilości informacji na temat każdego z nich.

   Wzruszający i radosny był to wieczór, jak wzruszająca i radosna jest muzyka Laboratorium.

Ray

Zdjęcia: Marcin Jaśkaczek i Ray