Małgorzata Ostrowska w Nowym Świecie Muzyki

   Długo musiałem czekać na to spotkanie. Ale doczekałem się. Uwielbiałem dokonania zespołu Lombard od pierwszej płyty, która trafiła w moje ręce wkrótce po jej wydaniu, i która zupełnie nie straciła nic ze swojej wyjątkowej mocy. Później dochodziły kolejne (z moją ulubioną „Szarą maścią”), a po rozejściu się członków zespołu, oczywiście śledziłem poczynania jej członków, w tym niezmiennie pozostawałem i pozostaję fanem Małgorzaty Ostrowskiej. Miałem okazję dawno temu widzieć zespół na żywo, ale nie miałem (a przynajmniej nie pamiętam), by spotkać panią Małgorzatę bezpośrednio. Ale cierpliwość się opłaciła.

   Od wydania ostatniego krążka minęło dwanaście lat. Jedna z najciekawszych polskich wokalistek postanowiła wystawić miłośników swojego głosu na poważna próbę cierpliwości. Oczywiście mamy starsze płyty, ale przecież chciałoby się czegoś nowego, zwłaszcza, że pani Małgorzata nie straciła nic zarówno pod względem głosu, jak i temperamentu. Na szczęście nasze oczekiwanie zakończyło się, a na spotkaniu, które odbyło się w Nowym Świecie Muzyki mogłem posłuchać kilku utworów, które znajdą się na nowym albumie Małgorzaty Ostrowskiej, zatytułowanym…

   Zdaję sobie sprawę, że niektórzy miłośnicy wokalistki mogą się poczuć lekko zaskoczeni, albowiem ten nowy album, to płyta (z pozoru) spokojniejsza, delikatniejsza, do tego zagrana na instrumentach akustycznych. Ale zastosowane instrumenty i środki wyrazu bynajmniej nie zabiły wyrazistości, a i w tych z pozoru samych łagodnych utworach pojawia się taka moc i ten niesamowity, ostry, zadziorny głos wokalistki, że wszyscy powinni poczuć się w pełni usatysfakcjonowani.

   Pieczę nad większością kompozycji, nad aranżami i produkcją sprawował Maciej Muraszko. To prawdziwy mistrz dobrej piosenki, czego najlepszym wyrazem jest sukces płyt przygotowanych przez pana Macieja dla pani Stanisławy Celińskiej. Ta nowa płyta Małgorzaty Ostrowskiej ma szanse odnieść podobny sukces. Powiem więcej, w pełni na taki sukces zasługuje.

Ray

Zdjęcia: Darek Kawka/ZPAV i Marcin Jaśkaczek