Promocja książki Michała Komara – „Piekło Conrada”, Czuły Barbarzyńca, Warszawa

   W warszawskiej klubo – księgarni Czuły Barbarzyńca bywam zdecydowanie za rzadko. Zawsze znajduję jakiś powód, by tam nie dotrzeć. Wcześniej nie chodziłem, bo było za ciasno, teraz jest… za luźno. Ale, gdy dowiedziałem się, że we wtorkowy wieczór odbędzie się promocja wznowionej właśnie po wielu latach (czterdziestu) książki Michała Komara o Conradzie „Piekło Conrada”, nie mogłem sobie odmówić przyjemności przyjścia do tej literackiej kawiarni. A ponieważ było bardzo miło, mam nadzieję, że teraz już będę w tym miejscu stałym gościem.

   Na spotkanie z panem Michałem przybyło liczne grono osób, z których połowę stanowili zapewne „rodzina i znajomi królika”, ale to tylko oznacza, że Conrad – na szczęście i wbrew pewnym „osobom” – ma całkiem liczne grono wielbicieli, nie znika i nie zniknie z horyzontu. Swój monolog pan Michał zaczął od wymienienia nazwisk pisarzy, którzy uznali, że twórczość Conrada miała znaczny wpływ na ich działalność. Tych nazwisk było sporo i same z najwyższej półki. Potem przypomniał, że rok 2017 ogłoszono rokiem Conrada, i z tej okazji jacyś osobnicy w „ministerstwie edukacji”; wycofali nazwisko Korzeniowskiego ze spisu lektur. Cóż, każdy chciałby jakoś zaznaczyć swój ślad w historii, jedni dobrze, inni niekoniecznie dobrze czyniąc. Niektórzy – jak Conrad – przeszli do historii i w niej zostaną, o tych, według których nie jest on godzien wspomnienia, poznania jego twórczości, wypada nam mieć nadzieję, że historia szybko zapomni. Ale wstyd zostanie…;

   Wspomniana kwestia pojawiała się wielokrotnie i przy różnych okazjach podczas tego mini wykładu. Na szczęście go nie zdominowała, albowiem jego podstawowa część dotyczyła samego Conrada, była właściwie skróconą jego biografią, ze wskazaniem na ludzi i wydarzenia, które przyczyniły się do tego jego, ściśle określonego spostrzegania świata. Prelegent zwrócił szczególna uwagę na to, jak właśnie określeni ludzi, określone doświadczenia i określone idee znalazły swoje odbicie w jego wyjątkowej i niepowtarzalnej twórczości. Pan Michał wspomniał zatem o polskich korzeniach, o ojcu i innych członkach rodziny, o nauce języków, o wyjeździe do Francji, zaciągnięciu się na statek, potem działalności w marynarce brytyjskiej. Wypunktował dokładnie to wszystko, co ukształtowało Conrada, co wpłynęło na jego literaturę, dzięki której my również możemy kształtować swoją postawę wobec ludzi, wobec świata, wobec ideologii.

   A twórczość Conrada nie tylko nie traci na wartości, ale wręcz zyskuje. Bo, jak wiele razy już pisałem, świat się zmienia, człowiek – niestety – nie. Zatem warto, nawet trzeba wracać do Conrada, warto przypominać sobie prezentowane przez niego idee, zastanawiać się nad nimi, wprowadzać je we własne życie. Nie uda się nikomu wyrzucić Conrada z historii, z historii literatury, bo zawsze znajdą się tacy, którzy cenić będą dobrą literaturę, dla których wolność oznacza również wolność wyboru lektur. Szkoda tylko, że wielu młodych ludzi pozna tę ważną pod wieloma względami literaturę dopiero wtedy, gdy opuści szkołę. Miejmy nadzieję, że po nią sięgnie chociażby – na co zwrócił uwagę pan Komar – poprzez gry, gdyż bodajże już trzy oparte zostały na prozie tego wybitnego pisarza. Skoro nie da się normalnie, przez szkołę, niech będą to chociaż gry.

   Dobrze, że są ludzie, którzy potrafią zachęcić (i to w tak znakomity sposób, bo takich wykładów słucha się z wielką radością) do czytania, do wysiłku intelektualnego, do krytycznego spojrzenia na siebie i otaczający nas świat. Takie spotkania powodują, że się chce. Zatem już się szykuję do lektury „Piekła Conrada”; i powtarzania wszystkich dzieł mistrza Korzeniowskiego.

Ray

Zdjęcia z profilu FB Czułego Barbarzyńcy