Andrzej Fogtt – Malarstwo

Galeria Katarzyny Napiórkowskiej, ul. Świętokrzyska, Warszawa (23.11.2015)

   Codziennie jeżdżę do domu autobusem, codziennie mijam jedną z trzech warszawskich Galerii Katarzyny Napiórkowskiej. Zwykle widziałem w niej zestaw różnych prac, prezentowanych głównie w celu ich sprzedaży. Bo to galeria nastawiona na sprzedaż, a nie wystawiennicza. Ostatnio jednak zauważyłem, że prezentowane w niej prace są do siebie podobne, co oznaczało, że wyszły spod ręki jednego artysty. A to już mnie zaintrygowało, zatem w poniedziałek zagościłem w tej galerii na ulicy Świętokrzyskiej.

   To, co przyciągało oczy z okiem autobusu, jeszcze bardziej przyciągało z bliska. Połączenie abstrakcji, (prawie) impresjonizmu i (prawie) realizmu w wykonaniu pana Andrzeja Fogtta to prawdziwe mistrzostwo. Jest nowocześnie i oryginalnie, a jednocześnie – na swój sposób – klasycznie. Albowiem, to co z bliska jest niewyraźne, „poplamione”, zakropkowane lub rozmazane z pewnej odległości okazuje się być przecudnym krajobrazem lub poruszającym portretem. Bo te dwie kategorie są prezentowane na wystawie. Portrety, figury postaci mogą przywodzić trochę na myśl słynne plakaty Waldemara Świerzego. Ale wykonane są inną techniką, inaczej ujmują postaci, mają inny charakter i cel. Zaś tworzące inną serię krajobrazy okolic Bugu są czytelne – jak się dowiedziałem od pana w galerii – nawet dla małych dzieci, które miały któregoś dnia lekcję w galerii. Pomimo całego poplątania plam i kresek rozmazujących obraz, spod spodu wyłaniają się załamania wody, odbicia drzew i krzaków w płynącej rzece. To obrazy widziane przez szybę w czasie wieczornego deszczu. Niby realne, ale jakże tajemnicze, magiczne, niepokojące.

   Na wystawie zaprezentowano również gwasze, na których tematem dominującym też była rzeka, a dokładniej Brda. Schematyczne, wycinankowe wręcz obrazy ukazują falowanie wody, grę światła na jej powierzchni, zwisające nad wodą gałęzie drzew. Prosto i piękne.

   Kiedy wczoraj wracałem z pracy, na wystawie już był tylko jeden obraz pana Fogtta. Na ścianach wieszano nowe prace. Trochę szkoda, bo uważam, że tę wystawę, tak fantastycznie wpasowaną w obecną aurę, powinno obejrzeć znacznie więcej osób.

Andrzej Fogtt, ur. 1950, ukończył poznańską PWSSP w 1974 r.

Ray