Jerzy Henryk Chmielewski – Papcio Chmiel i jego podopieczni

Muzeum Karykatury, Warszawa (23.02.2016)

   Spóźniłem się z recenzją tej wystawy, bo została zamknięta prawie miesiąc temu, ale nie mogę o niej nie napisać. W Muzeum Karykatury wystawiano bowiem… Tytusa, Romka i A’Tomka. Zdawałem sobie sprawę, że początki Tytusa sięgają zamierzchłej wręcz przeszłości, ale za każdym razem, kiedy dociera do mnie informacja, że pierwsze przygody Tytusa pojawiły się w drugiej połowie lat pięćdziesiątych XX wieku, przeżywam szok! Wiedziałem, że Tytus jest starszy ode mnie, ale że ma już tyle lat nie chce trafić do mojej głowy! I chociaż odkrywam tę prawdę nie pierwszy już przecież raz, to jednak za każdym razem mnie zaskakuje.

   Na wystawie zaprezentowano pierwsze komiksy (historyjki obrazkowe), jakie pojawiły w się w magazynach dla młodzieży w 1957 roku! Żaden z bohaterów słynnych komiksów jeszcze nie przypominał siebie. Swój wygląd, jaki znamy, przybrali ciut później. Ale już na pierwszych planszach zaczynali mieć swój charakterystyczny wygląd, już zaczynali mówić w jedyny i niepowtarzalny sposób.

   Na dalszych planszach pokazano przygody trójki przyjaciół z pierwszych ksiąg ich przygód (pierwsze wydanie powstało w 1966 r.!), pokazano również, jak powstawały kolorowe wersje tych komiksów, ale nie zabrakło obrazów olejnych, zdjęć i innych rzeczy potwierdzających znaczenie Tytusa w naszej historii.

   Od czasu do czasu pojawiały się teksty, że Tytus był pupilkiem ówczesnej władzy i wspierał prezentowaną przez ową władzę ideologię. Cóż, komiksy rysowane były w określonych czasach, w określonych warunkach, zatem dotykały tego, co było. Natomiast nigdy nie były nośnikiem ideologii, jeśli już to raczej pewnych idei, które zdecydowanie wychodziły poza obowiązujący – przynajmniej teoretycznie – maksizm-leninizm. Bo promowały szacunek wobec innych, wobec wartości, wobec autorytetów, szacunek wobec starszych i zachęcały do nauki. To było złe? Dzisiaj nie ma już takich komiksów, nie ma też żadnego szacunku wobec nikogo i niczego.

   To Tytus uczył nas, jak właściwie postępować, sugerował, by się uczyć i myśleć, sam zresztą uczył najróżniejszych dziedzin nauka i życia. Bo przecież były w tych historyjkach i historia i socjologia, i fizyka i chemia, i język polski i inne języki. Wiele razy, to właśnie Tytus był pierwszym, który pokazywał nieznane nam dotychczas rzeczy, problemy, wydarzenia.

   Dla ludzi mojego pokolenia, Tytus, Romek i A’Tomek i oczywiście Papcio Chmiel pozostaną osobnikami ponadczasowymi, które w znacznym stopniu kształtowały naszą młodość, to – między innymi – dzięki nim jesteśmy tacy, jacy jesteśmy. Otwarci na wiedzę i otwarci na ludzi, zadający pytania, nie ulegający łatwym i prostym wytłumaczeniom.

   Poza wspomnianymi, pierwszymi próbami, bohaterowie komisów Papcia Chmiela od lat pozostają niezmienni, zarówno pod względem kreski, jaką są rysowani, jak i samych przygód. Ostatnio powstało trochę więcej ksiąg poświęconych historii Polski, ale Papcio widocznie uznał, że pora, abyśmy tę historię poznali. Nie tylko w smutno-martyrologiczny sposób, ale z dystansem, z humorem. A to przecież najlepszy sposób nauki.

   Mam nadzieję, że Tytus przetrwa jeszcze długie lata, że nie tylko się tak do końca nie uczłowieczy, i że zawsze będzie cieszyć i tych małych, i tych dużych, i że będzie nas uczył tego, czego warto się nauczyć.

Ray