Maria Wollenberg-Kluza – Camino

Kordegarda, Warszawa (29.10.2015)

   Chodzą, chodzą ludzie po świecie/ nic im w życiu się nie wiedzie/ tacy mali, tacy biedni/ przestraszani, zagubieni/ chodzą spodnie, buty, szelki… To nie mój tekst, to słowa piosenki zespołu TSA. Ale, gdy tylko wszedłem do warszawskiej Kordegardy, aby zobaczyć wystawę pani Marii Wollenberg-Kluzy, właśnie te słowa natychmiast pojawiły mi się w głowie. Może nie czuć na tych obrazach biedy, może nie czuć strachu, ale już małość człowieka wobec stworzonego przez niego środowiska już zdecydowanie tak. Mali ludzie chodzą, z pozoru pewni siebie, z pozoru wytworni, z pozoru panowie (i panie) świata, ale chodzą pojedynczo, trochę jak na wybiegu – samotni w pustyni budynków. Z pozoru ładne, kolorowe obrazy po paru minutach patrzenia na nie przerażają ową samotnością, ową pustką. Ten blichtr, te ładne ubrania, ten marsz, czy bieg, tak naprawdę są bez znaczenia, wobec samotności, wobec wszechogarniającej pustki.

   Poza serią „chodzących ludzi”, możemy zobaczyć obrazy z serii „Saligia, Ira” jeszcze bardziej smutne, jeszcze bardziej przerażające, kojarzące się trochę ze światem fantastyki. A może światem przyszłości, na pewno nie takim, jakiego chcielibyśmy dożyć. Obrazy przerażają, ale też mają w sobie coś magicznego, co nie pozwala oderwać od nich oczu.

   I na koniec muszę wspomnieć o obrazie „Człowiek człowiekowi”, który natychmiast skojarzył mi się z pracami Andrzeja Wróblewskiego, formą, kolorem, przedstawieniem postaci. Prosty, a wymowny.

Ray