n o c t i – Nie samą pracą człowiek żyje, trzeba mieć jakąś odskocznię, jakąś formę samorealizacji

O toruńskim  n o c t i  zrobiło się głośno za sprawą bardzo dobrego singla „Na szklanych orbitach”. Zespół już zapowiada kolejny singiel i opowiada nam o swoich bliższych i dalszych planach. Rozmawiamy z całym składem zespołu n o c t i, a są to: Zbigniew Prylewski – gitara basowa, Adrian Przygocki – gitara, Sebastian Tarczyluk – wokal, gitara, Piotr Wituszyński – perkusja oraz Piotr Wypych – instrumenty klawiszowe.

Czy ten rok będzie należał do n o c t i? Mocno wystartowaliście z bardzo dobrym singlem i już zapowiadacie kolejny.

Zbigniew Prylewski: Na bieżący rok zaplanowaliśmy wyjście z sali prób po niespełna dwudziestu kilku spotkaniach w ubiegłym roku, gdzie złożył się skład i powstał materiał, zaczynamy grać koncerty i wypuściliśmy pierwszy singiel, a kolejny niebawem. Zespół się rozwija, więc może 2020 to będzie nasz rok!? W tym popracujemy nad materiałem!

Adrian Przygocki (gitara): Tak, zgadza się, kolejny singiel już w drodze. Bardzo cieszy nas pozytywny odbiór pierwszego kawałka, jest to bardzo budujące i daje pozytywnego kopa. Czy ten rok będzie należał do n o c t i? Na pewno dołożymy wszelkich starań, żeby tak się stało! (śmiech).

Piotr Wituszyński: Pierwszym wyjściem z mroku nicości muzycznej (śmiech). Jak już wiesz, w maju debiut nowego singla, który będzie sporą niespodzianką dla osób znających już trochę nasz projekt. Myślimy, że będzie to pozytywne zaskoczenie. Natomiast w tym roku nie będzie debiutu naszej pierwszej płyty, co nie oznacza, że nie mamy szansy jeszcze teraz zaistnieć w świadomości szerszej publiczności. Mamy głębokie przekonanie, że nowy singiel nam w tym pomoże.

Pozostańmy przy temacie singli. „Na szklanych orbitach” to, jak wspomnieliśmy, mocne otwarcie roku dla Was. Opowiedzcie więcej o tym singlu.

Sebastian Tarczyluk: Długą drogę przeszedł ten numer do momentu ostatecznej wersji, a było to wypadkową kreatywności wszystkich muzyków w n o c t i. Numer metaforycznie opowiada historię człowieka, który próbuje zrzucić z siebie jarzmo wbijania nam do głowy stylu i standardowych reguł według których mamy funkcjonować. Taką żywą indoktrynację dziś możemy zauważyć np. w polityce lub religii. Sam singiel został wybrany na start, bo stwierdziliśmy, że pokazuje nas w pełni, ale oczywiście nie pozostawia odbiorcy ostatniego słowa bo naprawdę mamy zróżnicowany materiał. To fajne rockowe granie, kto nie widział klipu i nie słyszał jeszcze utworu, niech jak najszybciej odwiedzi nasz profil na youtube.

Adrian Przygocki: Utwór porusza tematykę współczesnych czasów, życia w pędzie, tego wyścigu szczurów, w którym wszyscy uczestniczymy. Powoli zaczynamy zapominać o tym, co jest naprawdę ważne. Nie samą pracą człowiek żyje, trzeba mieć jakąś odskocznię, jakąś formę samorealizacji, która sprawia nam frajdę i pozwala się wyrwać z tego szarego tłumu. Sam jestem zwolennikiem takiego podejścia do życia, polecam.

Piotr Wituszyński: „Na Szklanych Orbitach” to dobry singiel na debiut. Na pewno nie ma się czego wstydzić jest to rzetelnie zrobiony utwór, który przedstawia efekt naszego spotkania w tym składzie. Pierwszy efekt. Jednakże już wiemy, że na płycie zabrzmi inaczej, będzie to bardziej dojrzałe i wysmakowane a także pobłogosławione przez producenta. Często spotykamy opinie, że produkcja to komercja i przepuszczanie przez kalkę. My się z tym nie zgadzamy. Po prostu przyznajemy się, że czegoś nie wiemy, czy nie potrafimy zrobić, a także korzystamy z dobrych rad. Jak do tej pory widać, że wychodzi to na dobre i ciągle się czegoś uczymy.

Jesteście zadowoleni odbiorem tego singla i klipu?

Adrian Przygocki: Feedback jest bardzo dobry, także jesteśmy zadowoleni. Każdy z ekipy wykonał kawał dobrej roboty i maksymalnie przyłożył się do tematu, choć całość nie była wcale taka prosta. Jest to dość długi numer i trzeba było to wszystko zgrabnie ze sobą połączyć. Mimo to, osiągnęliśmy zamierzony efekt, po prostu widać pracę profesjonalistów(śmiech).

Piotr Wituszyński: Na początku usłyszeliśmy, że „Na Szklanych Orbitach” to za długi utwór do klip i rzeczywiście nie było łatwo zapełnić prawie 5 min zdjęciami, ale nie chcieliśmy na sile ciąć tego kawałka. Spotkaliśmy się raczej tylko z pozytywnymi opiniami osób, które czekały na premierę.

Zbigniew Prylewski: zamierzony efekt osiągnęliśmy i plan na start został wykonany w pełni. Widzimy teraz odbiór tego numeru na koncertach, gdzie dostał, według odbiorców większej mocy i bardzo się podoba, dlatego też gramy go zazwyczaj dwa razy. Co do samego klipu, realizację powierzyliśmy zdolnym i doświadczonym ludziom, więc byliśmy i jesteśmy o materiał spokojni, bo jest dobry.

W maju planujecie kolejną premierę, tym razem singiel zatytułowany „Poczekam”, tak? Co to za utwór?

Piotr Wituszyński: „Poczekam”, to kolejny odcinek sagi o Milenialsie, który dojrzał. Wie czego potrzebuje w życiu, bo zaczyna rozumieć, co w nim jest naprawdę ważne. Wie, że jak coś dzieje się tu i teraz, to jest to cenne i nieprzypadkowe. Nie rzuca się w wir zdarzeń bez zastanowienia. On już potrafi podejmować decyzje, wie co dla niego dobre. Woli poczekać na właściwy moment. Jeżeli chodzi o muzykę, to mamy tu dużo powietrza, ciekawych brzmień i melodyki. Utwór jak na singiel przystało ma wzorcowo 3.20 min (śmiech), ale to wyszło naturalnie.

Piotr Wypych: Według mnie to utwór o marzeniach. O tym, że niezależnie gdzie się jest, zawsze jest cel, do którego trzeba dążyć i plan, którego trzeba się trzymać. Dla kierowcy ciężkiego pojazdu na międzynarodówce może być to LA JONQUERA (wielkie pozdrowienia dla redakcji „Widzimy się na Dżangłerze – kierowca Tyra”, której jestem wiernym fanem), dla architekta zbudowanie jeszcze wspanialszego budynku, a dla florystki skomponowanie czegoś wyjątkowego, co zadziwi wszystkich. Ale jest jeden warunek. Trzeba te marzenia mieć.

Zbigniew Prylewski: Jak słyszycie, nawet w zespole są różne opinie o czym jest „Poczekam”. Inspiracją do tekstu był felieton Pana Zbigniewa Hołdysa na temat obecnych czasów, gdzie może warto trochę zwolnić i poczekać na powrót prawdziwych ideałów. Sami niebawem posłuchacie i odpowiecie sobie, o czym jest ten numer ( śmiech).

Do niego również planujecie teledysk?

Piotr Wituszyński: Tu jeszcze decyzja nie zapadła. Okaże się w dniu premiery 😉

Pracujecie nad płytą, czy to prawda, że raz jeszcze rejestrujecie na nią materiał?

Piotr Wypych: Praca nad materiałem to poważne przedsięwzięcie. Dodajmy do tego fakt, że nie jesteśmy kapelą, która gra ze sobą od lat. Próbujemy trochę więcej, niż rok. Uważam pierwsze wejście do studia za swego rodzaju eksperyment. Pracujemy bardzo intensywnie nad materiałem. Osobiście przyznam, że dotąd komponowanie przychodziło mi z trudem. Można co prawda znaleźć owoce mojej twórczości tu i tam, ale nie są one zbyt liczne. W ostatnim czasie odkrywam w sobie jednak pokłady pomysłów, o których wcześniej nie zdawałem sobie sprawy. Pewnie dzięki kolegom z zespołu. Wspólna praca z tymi facetami daje mi niezłego kopa.

Sebastian Tarczyluk: W momencie wyboru producenta, który zajmie się całą płytą materiał musi być spójny. Cały czas pracujemy nad utworami ale również brzmieniem – ważne, żeby stanowiło monolit. Stąd też potrzeba nagrania całości jeszcze raz.

Piotr Wituszyński: Tak, jak wcześniej wspomniałem, nie wstydzimy się uczyć od lepszych i mądrzejszych w tej branży, a zespół jest młody i się cały czas dociera. Cały materiał na płytę nagramy od początku, mamy wszystko zaplanowane i zarezerwowane studio. Tego wymaga dobro pierwszej płyty.

Czyli singiel „Na szklanych orbitach” na płycie będzie w innej wersji?

Piotr Wypych: Być może! Nie wykluczam takiego scenariusza. Decydującym będzie, jak ten utwór skomponuje się zresztą LP.

Sebastian Tarczyluk: Niekoniecznie w całkowicie innej wersji, ale może się różnić brzmieniem, może jakimiś smaczkami…

Adrian Przygocki: Na koncertach gramy go w wersji znanej z naszego premierowego klipu, jeszcze nie przyszła pora na jego zmianę, choć podejrzewam, że do niego również wrócimy. To przychodzi bardzo spontanicznie, także następnym razem, można spodziewać się innej odpowiedzi.

A co z singlem zapowiadanym na maj? Czy to będzie już próbka nowego brzmienia?

Adrian Przygocki: Zdecydowanie tak. Brzmieniowo jest to numer zupełnie inny, niż ,,Na szklanych orbitach”, także zaskoczymy obecnych słuchaczy, miejmy nadzieję, że pozytywnie, p o c z e k a m y, zobaczymy (śmiech).

Piotr Wituszyński: Tak zdecydowanie. To już jest efekt współpracy z naszym producentem Bartkiem Mielczarkiem muzykiem, m.in. Moniki Brodki. Singiel został zarejestrowany w marcu i jeszcze dokonujemy drobnych poprawek. Nie obędzie się oczywiście bez niespodzianki, ale to już zorientujecie się po pierwszym przesłuchaniu.

Piotr Wypych: Pojawi się smaczek, którego nikt się nie spodziewa. Będzie to osoba, która jest dla mnie wspaniałym zjawiskiem sceny. Lśniącym diamentem. No właśnie. Dla mnie. Wewnątrz zespołu, na temat tego pomysłu powstały duże różnice zdań. Nie mamy tych samych idoli. I często się spieramy. To w sumie dobrze dla zespołu.

Gdzie możemy sprawdzić Wasze dotychczasowe dokonania muzyczne?

Zbigniew Prylewski: Każdy kto nas zna wie, że nie jesteśmy debiutantami na scenie, graliśmy w różnych projektach, czy zespołach i może tych informacji poszukać sam. Nie chcemy rozpisywać się w szczegółach na łamach Waszego portalu i bardziej będzie to na miejscu dla lokalnych mediów, tych z Torunia powspominać lokalnie nasze dokonania (śmiech)

Jak wygląda Wasze instrumentarium?

Zbigniew Prylewski: gram na gitarach basowych marki Fender, modele czterostrunowe Precision i Jazz Bass.

Piotr Wypych: Używam klawiszy YAMAHA Motif XS8.

Sebastian Tarczyluk: Moja gitara to VGS Mustang Black Raven, której używam od niedawna z uwagi na ciekawy design i ciepły, dynamiczny sound. Drugą gitarą jest ESP LTD ECLIPSE 100

Adrian Przygocki: Gram naGIBSON Les Paul Standard Gold Top 1979.

Piotr Wituszyński: Perkusja: DW Colectors VBT (Mahogany/Maple) 24,12,13,16.18 oczywiście nie zawsze używam całego zestawu. Werble: Ludwik Black Beauty Hammered 14×6,5, Pearl SensitoneAluminium 14×6,5 i DW Colectors Mahogany/Maple 14×6,5, Blachy ISTANBUL i PAISTE. Hardweare DW.

Jak radzicie sobie z organizacją koncertów?

Zbigniew Prylewski: Póki co, kwestię managera wziąłem na siebie, bo wiem, że nikt na tym etapie zespołu nie zajmie się nami lepiej. W sprawach koncertów działamy własnymi siłami, ale tak dalej się nie da pracować i szukamy takiej osoby tzw. tour managera do bookingu koncertów od zaraz. Zapraszamy do współpracy w tym obszarze.