Queen Symfonicznie w warszawskim Pałacu Kultury i Nauki

   Projekt Queen Symfonicznie krąży po Polsce już od długiego czasu, w sobotę, 09 stycznia 2016 dał (podobno) 71 i 72 koncert. Jak na projekt jednorazowy, to całkiem niezła liczba…

   Pomysłodawcą projektu był pan Jan Niedźwiecki, muzyk zafascynowany dokonaniami Queen. W 2011 roku wpadł na pomysł, by przetransponować kompozycje brytyjskiej grupy na orkiestrę. Ponieważ pomysł bardzo się spodobał, projekt nie tylko nie został rozwiązany, ale dalej trwa, dając ogromne ilości koncertów. Obecnie w skład całego projektu wchodzi zespół instrumentalny Alla Vienna, założony przez pana Jana wspólnie z żoną Małgorzatą Niedźwiecką oraz chór Vivid Singer.

   Dzięki Agencji Phantom Media miałem okazję uczestniczyć w pierwszym z dwóch sobotnich koncertów w Sali Koncertowej Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie. Koncert podzielony jest na dwie części. Część pierwsza jest bardziej „oficjalna”, muzycy i chór ubrani w stroje odpowiednie dla orkiestry grającej klasyczną muzykę. W tej części zgromadzona licznie publiczność mogła posłuchać m.in. (piszę z pamięci, mam nadzieję, że nie przestawiłem żadnego utworu) „Killer Queen”, „Don’t Stop Me Now”, cudnie brzmiący w wersji symfonicznej utwór „Barcelona” (ależ by tu się przydał większy skład orkiestry), czy „Who Wants To Live Forever” i „Innuendo”.

   Ucieszyło mnie, że odpowiedzialny za stworzenie nowych aranżacji pan Jan nie starał się przerabiać tych kawałków w nadmierny sposób. Ingerował w linie melodyczne poszczególnych utworów w nieznacznym stopniu, ale w miejscach, gdzie to robił, robił to znakomicie. Owe transkrypcje potwierdziły wielkość i oryginalność tych kompozycji. W wersji na chór i orkiestrę nie tylko nie straciły nic ze swojej mocy i swojego piękna, ale dostawały skrzydeł, przemieniały się z larwy w wielobarwne motyle. Ja byłem pod wielkim wrażeniem tego, jak przerobione utwory zachowały moc i energię, ten ważny w twórczości Queen rockowy pazur, a jednocześnie przeradzały się w zmysłowe, cudne, godne scen filharmonii kompozycje.

   Część druga to już było koncertowe szaleństwo. Muzycy i chórzyści zmienili ubiór na bardziej luźny, muzyka nabrała jeszcze większego wigoru. Kontrabasista zmienił kontrabas na bas, a na scenie w kilku utworach pojawił się gitarzysta i… Freddy Mercury, a dokładnie, ucharakteryzowany na Freddy’ego Sebastian. Ze sceny leciały kolejne hity, jak „Bohemian Rhapsody”, „We Will Rock You”, „Radio Ga-Ga”, „I Want To Break Free”, „Another One Bite To Dust”, „We Are The Champions”.

   I stało się to, czego można się było spodziewać, publiczność wręcz poderwała się z foteli, panie nieskromnie się uśmiechały na nieskromne gesty wokalisty (ależ to delikatnie ująłem…), ostatnie numery zagrane zostały i zaśpiewane z publicznością, która zapełniła wąskie przejście między rzędami. Ale zabawa była zaiste… koncertowa.

   Bardzo się cieszę, że trafiłem na ten koncert, bardzo się cieszę, że jego twórcy i wykonawcy nie przegięli w żaden sposób, nie zamęczyli tej muzyki, ani nie zbanalizowali. Wybrali złoty środek i po prostu wygrali. Nie dziwię się zatem wcale, że projekt gra tyle koncertów, bo powinien, bo musi grać, bo robi to znakomicie, bo starszym przypomina i udowadnia, jak znakomitą muzykę tworzyli panowie z Queen, a młodych (być może) zachęci do sięgnięcia również po oryginalne płyty zespołu.

   Zachęcam do wybrania się na koncert Queen Symfonicznie, na rozluźnieniu się, poddaniu znakomitej muzyce i oddaniu zabawie.

   Na koniec chciałbym raz jeszcze gorąco podziękować Phantom Media za zaproszenie!

Ray

QUEEN SYMFONICZNIE – 09.01.2015, PKiN, Warszawa

Relacja ukazała się na stronie Agencji Metal Mundus w styczniu 2016 r.