Alessandro Baricco – Novecento

„Nie powinieneś myśleć, że jestem nieszczęśliwy: już nigdy nie będę”.

   Kupiłem tę książkę trzy dni temu. Z bardzo prostego powodu. Właściwie z czterech powodów: bo była cienka, bo była tania i napisał ją autor, o którym nigdy nie słyszałem. Może i powinienem słyszeć, ale nie słyszałem, a jeśli nawet słyszałem, to na pewno nie czytałem żadnej z jego książek. Był jeszcze czwarty powód, który przeważył, a mianowicie książka jest o muzyku. Ale przede wszystkim jest to historia o wyjątkowym człowieku, urodzonym prawdopodobnie na statku, bo właśnie na statku odnalezionym i wychowanym przez starego marynarza. Na tym statku spędził później całe swoje życie. Nigdy go nie opuścił, nawet wtedy, kiedy statek miał być zatopiony…

   Długo myślałem, jak ugryźć ten monolog (książka jest zapisem scenariusza sztuki teatralnej), albowiem porusza całą masę ważnych i poważnych spraw. Naszego życia, naszych wyborów, przypadku, który definiuje nasze późniejsze życie i postępowanie. Dotyka spraw miłości i przyjaźni, oddania sztuce i bezgranicznego przywiązania do swojego miejsca na świecie. To też opowieść o strachu przed nieznanym, przed nowym, przed zmianą. Obawa przed ryzykiem, które każdy z nas musi kiedyś w życiu podjąć.

   Muzyk samouk, wirtuoz fortepianu o nieprzeciętnym słuchu i umiejętnościach spędza całe swoje życie na statku, całą energię, zapał, chęć do dalszej egzystencji czerpiąc z gry. Gra dla wszystkich, i tych z górnego i tych z dolnego pokładu. Bez własnej woli staje w szranki z mistrzem klawiatury – uznającego się twórcą jazzu – i pokonuje go. Wygrywa, chociaż wcale mu na tym nie zależy, nie chce, nie musi, nie ma potrzeby walki, potrzeby konkurowania z kimkolwiek. Bez spięcia i zadęcia zagrał tak szybko, że rozgrzał struny fortepianu do tego stopnia, że mógł od nich zapalić papierosa.

   Jeden jedyny raz postanowił opuścić statek, ale też tylko po to, by zobaczyć… morze. Zobaczyć morze z innej strony, zobaczyć, co w nim jest fascynującego dla ludzi z lądu. Chciał zejść, by spróbować innego życia, ale nie dał rady, rozmyślił się na trzecim stopniu trapu. Wtedy też nie tyle podjął decyzję, że nie zejdzie na ląd, ile że zostanie na tym statku do samego końca.

   Monolog wygłaszany jest przez dwóch bohaterów, jednego – trębacza na statku, który opisuje historię słynnego Danny’ego Boodmanna T.D. Lemona Novecenta, który zaprzyjaźnił się z Dannym tak mocno, że… (ale tego już może napiszę, by zachęcić do sięgnięcia po tę książkę ewentualnych czytelników). Drugim bohaterem jest sam Danny, który w końcowych fragmentach sztuki opisuje swój stosunek do świata, kobiet, lądu. Jakże strasznie brzmią słowa: „Ja, który nie byłem w stanie opuścić tego statku, aby się ratować, zacząłem opuszczać życie. Stopień po stopniu. I każdy stopień był jakimś marzeniem. Za każdym krokiem jakieś marzenie, któremu mówiłem żegnaj”.

   Zastanawiałem się i wciąż się zastanawiam, jakie to było życie? Czy to było życie? A może to jest właśnie życie? Znalezienie swojego kąta, zamknięcie się w ściśle określonej, niezmiennej przestrzeni, odnalezienie swojej miłości w postaci muzyki i powolne ograniczanie swoich marzeń, skupianie się na tu i teraz.

   Będę musiał wrócić do tego tekstu, może za jakiś czas inaczej podejdę do tych spraw. Może inaczej je zrozumiem. A może nie zrozumiem nigdy. Na pewno poszukam innych książek Baricco, bo mam nadzieję, że są równie intrygujące.

Ray

METRYCZKA
Autor: Alessandro Baricco
Tytuł: Novecento. Monolog
Tytuł oryginalny: Novecento, Un monologo
Tłumaczenie: Halina Kralowa
Państwo: Włochy
Wydawnictwo: Czytelnik
Miejsce wydania: Warszawa
Rok wydania: 2008
Stron: 62

Recenzja ukazała się pierwotnie w dniu 31.01.2014 r.

*********ENGLISH VERSION**********

„You shouldn’t think I’m unhappy: I’ll never be again.”

   I bought this book three days ago. For a very simple reason. For four reasons actually: because it was thin, because it was cheap, and it was written by an author I never heard of. Maybe I should have heard, but I didn’t, and if I did, I certainly haven’t read any of his books. There was also a fourth reason that prevailed, which is the book is about a musician. But most of all, it is a story about an exceptional man, probably born on a ship, because he was found on a ship and raised by an old sailor. He later spent his entire life on this ship. He never left it, even when the ship was about to be sunk …

   I thought for a long time how „to bite” this monologue (the book is a record of a script for a theater play), because it touches on a whole lot of important and serious matters. Our life, our choices, the case that defines our subsequent life and behavior. It touches matters of love and friendship, devotion to art and boundless attachment to one’s place in the world. It is also a story about fear of the unknown, of the new, of change. Fear of the risks that each of us has to take at some point in life.

   A self-taught musician, piano virtuoso with extraordinary hearing and skills, he spends his entire life on a ship, drawing all his energy, enthusiasm and willingness to continue his existence from playing. He plays for everyone, both upper and lower deck. Without his own will, he competes with the master of the keyboard – a recognized jazz creator – and beats him. He wins, although he does not care about it, does not want to, does not have to, there is no need to fight, no need to compete with anyone. Without hesitating or blowing, he played so quickly that he warmed up the piano strings to such an extent that he could light a cigarette from them.

   Only once did he decide to leave the ship, but also only to see… the sea. See the sea from a different side, see what is fascinating about it for people from the mainland. He wanted to go down to try another life, but he couldn’t, he changed his mind on the third step of the gangplank. It was then that he had decided not so much not to go ashore, but to stay on this ship until the very end.

   The monologue is given by two heroes, one – the trumpeter on the ship, which describes the story of the famous Danny Boodmann T.D. Lemon Novecento, who became friends with Danny so much that… (but maybe I will write this already to encourage potential readers to reach for this book). The second character is Danny himself, who in the final fragments of the play describes his attitude towards the world, women and land. How terrible the words are: “I, who was unable to leave this ship to save myself, began to leave my life. Step by step. And every step was a dream. Every step I took a dream to which I said goodbye”.

   I have been wondering and I am still wondering, what was life like? Was that life? Or is it just life? Finding your corner, closing yourself in a strictly defined, unchanging space, finding your love in the form of music and slowly limiting your dreams, focusing on the here and now.

   I will have to come back to this text, maybe in some time I will approach these matters differently. Maybe I will understand them differently. Or maybe I will never understand them. I will definitely look for other Baricco books as I hope they are equally intriguing.