David Lodge – Gorzkie prawdy

   „Pomysł polega na tym – powtórzył Sam – że Adrian zgodzi się na ten wywiad, aby napisać satyryczny tekst o Fanny Tarrant – bez jej wiedzy, rzecz jasna. – Eleonor w dalszym ciągu gapiła się na Adriana, podczas gdy Sam, zacierając dłonie, trajkotał jak katarynka. – Im dłużej o tym myślę, tym bardziej mi się podoba. To może być początek zupełnie nowego gatunku. Nasza anielska cierpliwość się wyczerpuje. Artyści kontratakują. Bóg mi świadkiem, że najwyższy czas. Te młode dupki już za długo stawiają na swoim. Czemu my mamy zawsze zaciskać zęby i brać od nich cięgi z uśmiechem na ustach? Czemu im nie dokopać dla odmiany? Artyści wszystkich krajów łączcie się. Nie mamy do stracenia nic oprócz kodeksu honorowego. – Sam zamarkował cios.”

   Tuż przed Sylwestrem skończyłem kolejną książkę jednego z moich ulubionych autorów, czyli Davida Lodge’a. Tym razem była to jedna z krótszych jego powieści, ale nie bez powodu, albowiem powstała na kanwie wcześniej napisanego dramatu… Jak przypomina we wstępie sam autor, sztuka została napisana i z pewnym nawet powodzeniem grana na scenie w 1990 roku. Niestety nigdy nie zyskała większego rozgłosu. Lodge postanowił zatem przerobić ją na krótką powieść. Napisana zatem już w formie powieści zawiera w sobie jednak zalążki dramatu. Gdyby czytelnik nie był świadom, że jest rozwinięciem dramatu, spokojnie mógłby pomyśleć, że nadawałaby się w stu procentach, aby na jej bazie powstał sceniczny dramat.

   Jak to u Lodge’a zwykle bywa, fabuła dotyczy ludzi związanych ze środowiskiem naukowo – pisarskim. Bohaterowie tego mistrza literatury kampusowej, zazwyczaj są naukowcami albo pisarzami, albo jednymi i drugimi jednocześnie. Tym razem trafiamy do domu znanego swego czasu pisarza Adriana Ludlowa, którego największym osiągnięciem (oczywiście wszystko zależy od punktu widzenia) było umieszczenie jego książki w spisie lektur szkolnych. W pewnym jednak momencie Adrian zaprzestał pisania powieści, przeniósł się w okolice lotniska Gatwick i zajął się tworzeniem wszelakiego autoramentu antologii. Przy czym wciąż śledzi to, co dzieje się w świecie literackim (ze szczególnym uwzględnieniem brytyjskiego podwórka), próbując jednocześnie udawać przed innymi, (jak i sobą samym), że owo środowisko zupełnie go nie interesuje.

   Pewnego dnia jego małżonka zaczyna cytować fragmenty artykułu, powstałego na kanwie wywiadu przeprowadzonego przez będącą na topie dziennikarkę Fanny Tarrant, która – jak to w dzisiejszych czasach bywa (akcja powieści dzieje się dokładnie w 1997 roku) tak przeprowadza owe wywiady, aby wydobyć od interlokutorów jak najintymniejsze informacje, dotrzeć do najgłębszego wnętrza tych osób, a następnie wykorzystać wszystko do napisania artykułu, który często przybiera postać zwykłego paszkwilu. Taki właśnie artykuł powstał na temat przyjaciela Adriana (i jego żony Eleonor) – Sama Sharpa, wziętego scenarzysty, zarabiającego na pisaniu bzdurnych scenariuszy do bzdurnych seriali. Ten ostatni przybywa do Adriana i prosi go, aby zgodził się na wywiad z Fanny (Fanny jakiś czas temu zwróciła się do Adriana z taką propozycją), ale aby on też z tego wywiadu zrobił artykuł, który wykaże absolutną bezduszność dziennikarki. Cóż, byłaby to wspaniała zapłata pięknym za nadobne.

   Artur zgadza się i przyjmuje w swoim domu Fanny. Rozmowa się rozkręca, oboje zasypują się pytaniami, nabierają do siebie takiego zaufania, że Artur proponuje Fanny wspólne pójście do sauny, albowiem jest wielkim wielbicielem tego przybytku. Fanny się zgadza, a gdy już po parowej kąpieli wracają do rozmowy, do domu nagle wraca żona Artura i wściekła na męża (zwłaszcza, gdy odsłuchała fragment nagrania, dotyczący jej osoby), przekazuje dziennikarce prawdziwy powód, dla którego Adrian porzucił pisanie powieści. Jak się łatwo domyślić, był to brak należnego tym powieściom – przynajmniej według Adriana – uznania.

   Spodziewając się, że artykuł ujawni prawdziwe jego oblicze, Artur „obraża się na żonę” i przestaje z nią rozmawiać. Po dwóch tygodniach takiej zabawy wraca nagle ze Stanów Sam, i gdy wspólnie czekają na gazetę z artykułem, ich dom – zupełnie niespodziewanie – odwiedza Fanny, przynosząc informację o śmierci księżnej Diany.

   Śmierć Diany ratuje zatem Artura, albowiem jak mówi Fanny: „dziś nikt nie będzie czytał gazet, z wyjątkiem artykułów o Dianie. Będą oglądać telewizję, słuchać radia i czekać z wywieszonymi jęzorami na jutrzejszą prasę. W tej chwili wszystkich interesuje tylko jedna historia, i nie jest to moja historia o panu.” Fanny wydaje się prawdziwie poruszona śmiercią księżnej, zwłaszcza, że w tym samym numerze gazety zamieszczony został inny jej artykuł, krytykujący właśnie Dianę.

   Chociaż napisana przed dwudziestoma laty sztuka (uzupełniona później o dodatkowy wątek) pozostaje – a może nawet jeszcze bardziej jest – aktualna i dzisiaj. Nie ma dnia, żeby nie atakowały naszych oczu artykuły, memy, wywiady, reportaże, które kpią, które atakują, które wywalają na wierzch wszystko to, co (przynajmniej niektórzy) chcieliby zachować dla siebie. Czy chcemy, czy nie chcemy, musimy żyć życiem innych ludzi. W dobie sprzed Internetu trzeba było chociaż kupić gazetę, ale dzisiaj wystarczy włączyć komputer czy telefon. Jest to zatem opis dnia naszego codziennego dnia, to obraz tego, jak dzisiaj podchodzimy do informacji, jak szybko jedna wypiera drugą, jak sprawa z pozoru ważna, nagle znika zupełnie, zastąpiona już następną.

   To także opowieść o nas samych, o naszych dwóch twarzach – tej wystawianej na widok publiczny i tej prawdziwej, która – jakże często – bardzo różni się od tej oficjalnej. To obraz naszego życia w kłamstwie, o naszej ustawicznej walce, aby obraz nas samych o sobie utrzymać, aby nie dać go zniszczyć. A walka może przybierać najróżniejsze formy, a jedną z nich – jak w przypadku bohaterów książki – jest sięganie i wykorzystania broni przeciwnika. Reakcją na oplucie jest oplucie. Oko za oko, ząb za ząb. Kodeks Hammurabiego wciąż żywy!

   I wreszcie sprawa, w którą nie chce uwierzyć Sam – nawrócenie. Czy Fanny zrozumiała swoje postępowanie, czy zmieni się? Trudno wyczuć. Ważne, że jeśli nawet nie nawróci się od razu, to jednak ta chwila rozwagi, to zwrócenie uwagi na swoją działalność może taką zmianę spowodować. Jakże często przecież nie zdajemy sobie sprawy, że czynimy komuś krzywdę lub też czynimy ją celowo, wmawiając sobie, że tylko otwieramy innym oczy. Jakże często widzimy źdźbło w oczach innych, u siebie nie zauważając belki.

   Jak postąpi Fanny, jaką naukę ze zdarzenia wyciągną pozostali trzej bohaterowie sztuki, trudno wyczuć, można wszak dopisać różne ciągi dalsze. Jedno jest pewne, coś się w nich, ale też w nas ma szansę się zmienić. I tylko od nas zależy, co zrobimy!

Ray

METRYCZKA:
Autor: David Lodge
Tytuł: Gorzkie prawdy
Tytuł oryginalny: Home Truths
Państwo: Wielka Brytania
Tłumaczenie: Jacek Wietecki
Wydawnictwo: Rebis
Miejsce wydania: Poznań
Rok wydania: 1999
Stron: 116

 

Recenzja ukazała się na blogu raymundus.pl w dniu 02.01.2015 r.