Przemysław Smolarek – Kampania mołdawska Jana III roku 1691; Napoleon V, Oświęcim, 2015

   Kiedy przed paroma laty rozpocząłem pisanie krótkich „recenzji” na bloga „raymundus” ustaliłem sobie system doboru książek do czytania. Oczywiście nigdy nie podchodziłem do niego nazbyt rygorystycznie, ulegałem pokusie tytułu, autora, potrzebie chwili, czy nastojowi. Kiedy jednak mogłem przeczytać „cokolwiek”, zaglądałem do rozpiski i brałem książkę z działki, którą powinienem, akurat przeczytać. A ponieważ jedną z działek były książki popularno-naukowe, zatem wybierałem coś z domowej biblioteki, co nie było literaturą piękną. Niestety rzadko pisałem o tych książkach, a szkoda, bo być może zachęciłbym kogoś, aby sięgnął po któryś z przeczytanych przeze mnie tytułów.

   Mam nadzieję, że na nowej stronie uda mi się też od czasu do czasu przemycić coś z działki „naukowej”. Dzisiaj chciałbym zachęcić do sięgnięcia po książkę dość specyficzną i zapewne skierowaną do bardzo wąskiego grona czytelników. Bo jestem pewien, że nie wszyscy lubią czytać książki, dotyczące historii, a już na pewno liczba czytelników zainteresowanych działaniami wojennymi Sobieskiego i to jeszcze na terytorium obecnej Rumunii zmniejszy się do paru osób. Ale i te parę osób zachęcam gorąco do sięgnięcia po książkę Przemysława Smolarka „Kampania mołdawska Jana II roku 1691”. Zachęcam z kilku powodów. Po pierwsze jest to (a na ten fakt zwraca uwagę wydawca, znający zdecydowanie lepiej ode mnie rynek książek naukowych) jedna z nielicznych książek poświęconych tej wyjątkowej (o tym więcej za chwilę) wyprawie, po drugie jest książka „wyciągnięta”  z przepastnych archiwów Uniwersytetu Jagiellońskiego, albowiem jej podstawę stanowi praca magisterska pana Smolarka (swoją drogą autor był jednocześnie… piłkarzem Wisły Kraków), po trzecie to praca obroniona w… 1948 roku, a zatem w czasach, kiedy dostęp do archiwów i bibliotek był z racji zniszczeń wojennych niezwykle utrudniony. Autor sięgnął zatem do nielicznych, bardzo ograniczonych źródeł, a mimo tego napisał dość bogatą w szczegóły pracę na temat, który – tu znów oddaję głos wydawcy – nie został rozwinięty do dzisiaj.

   Historycy wiedzą o tym fakcie bardzo dobrze, jednak większość z nas, ludzi, którzy historię znają bardzo wybiórczo, być może nie miała nawet świadomości, że polityka Korony nie ograniczała się bynajmniej do obrony własnego terytorium, ale szukane były też tereny, które można było włączyć w obszar wpływów polskiego państwa. Z racji naszego położenia geopolitycznego, takich terenem były ziemie należące dzisiaj do Ukrainy, Rumunii i Mołdawii. Już Jagiellonowie uznali te ziemie za strefę swoich wpływów, a wspomniana wyprawa była tak naprawdę ostatnią próbą podporządkowania ich polskiej koronie. Jednym z istotnych celów zdobycia terytorium mołdawsko – wołoskiego była oczywiście potrzeba oddalenia od polskich granic zagrożenia tatarsko – tureckiego. Walka o obronę chrześcijaństwa miała szansę zmobilizowania do współpracy z Sobieskim zarówno cesarza Austrii, jak i samego Watykanu. Zwycięstwo Sobieskiego mogłoby mu z kolei pomóc w… rozbudowaniu nowej polskiej dynastii królewskiej.

   Ponieważ nie jeździmy nad Dunaj, ani nad Morze Czarne jak nad Wisłę, czy Bałtyk, nie trudno się domyślić, że wyprawa, która miała być wielkim zwycięstwem zakończyła się klęską. Wyprawa przeszła do historii jako ostatnia wyprawa polskiej armii, której celem było zdobycie nowego terytorium. To ostatnia wyprawa, która – jak można przeczytać – zakończyła wielką rolę polskiego wojska w dziejach Europy. Od tego czasu było już inaczej, by nie napisać, że gorzej…

   Dla miłośników Rumunii, do których zacząłem się ostatnio zaliczać, ta książka jest wręcz niezbędnym podręcznikiem, albowiem przypomina, jak daleko sięgały macki polskich panów, przypomina miejsca, w których rezydowały przez pewien czas polskie wojska (te najbardziej znane to oczywiście Neamt i Suczawa), to wreszcie opowieść o tym, jak ważne jest dyplomacja, jak ważne jest dobre przygotowanie każdego przedsięwzięcia, jak istotna jest niewiara w trwałość sojuszy. Nie pierwszy raz przejechaliśmy się na sojuszach, nie pierwszy raz przejechaliśmy się na sporach wewnętrznych.

   Odwrót doliną Seretu pognębił polską armię, nękana przez niechętnych polskiemu królowi mieszkańców tych ziem, wypadami tatarskimi, a wreszcie niezwykle złą pogodą armia straciła ludzi, straciła setki koni, ogrom sprzętu, a przede wszystkim wiarę we własną siłę. I tyle było z polskich podbojów…

   Na zakończenie muszę jednak napisać parę słów o redakcji książki.  Jak pisze wydawca, praca magisterska pana Smolarka była pełna skrótów (np. brakowało imion), zawiera też dość dużo łacińskich cytatów. O ile skróty rozwinięto, o tyle o cytatach zapomniano, a wszak książka nie jest kierowana wyłącznie do historyków, tylko do szerszego kręgu odbiorców, zatem i taka praca by się przydała. Dobre by też było rozwinięcie tekstu o przypisy dotyczące miejsc, nazwisk, okoliczności. Dla historyka pewne sytuacje, nazwy i nazwiska są czymś oczywistym, dla kogoś, kto chciałbym przeczytać tę książkę i wszystko zrozumieć, tych wyjaśnień brakuje. Oczywiście można pogrzebać w internecie. Ale jak już się wydaje taką jedyną, ważną i interesującą książkę, wydaje mi się, że należało jeszcze dołożyć trochę starań, by stworzyć z niej może nie dzieło kompletne, ale na tyle, na ile to możliwe wyczerpujące, pamiętając o tym, że kierowane jest do ludzi, którzy nie są specjalistami.

   Ja w każdym razie się cieszę, że została wydana, bo dzięki niej znacznie poszerzyłem swą wiedzę i zachęciła mnie do jeszcze wnikliwszych „badań” nad stosunkami polsko-rumuńskimi.

Ray

METRYCZKA:

Autor: Przemysław Smolarek

Tytuł: Kampania mołdawska Jana III roku 1691

Państwo: Polska

Tłumaczenie: –

Wydawnictwo: Napoleon V

Miejsce wydania: Oświęcim

Rok wydania: 2015

Stron: 114