Sándor Márai – W podróży

   Ludzie podróżowali od zawsze, najpierw, żeby poznawać i zdobywać, potem w interesach, wreszcie, by cieszyć się innością. Innością krajobrazu, innością ludzi, innością smaków dań i napojów. Zaczęli podróżować, by przeżywać przygody i relaksować się. Tak było, tak jest i miejmy nadzieję, że dalej będzie, że globalizacja nie spowoduje (a jest na dobrej drodze), że gdziekolwiek byśmy nie byli, jest tak samo, te same budynki, te same hotele, te same dania, sklepy itp..

   Jeden z moich ulubionych pisarzy, czemu już dawałem przykład wcześniej, też podróżować. I to dość dużo i często. Podróżował, by poznawać, ale też z czysto dziennikarskiego obowiązku. Podróżował, by poznawać i informować. Nie wiem, jak informował w oficjalnych przekazach, ale to, jak pisał o swoich podróżach to prawdziwa uczta dla miłośników nie tylko zwiedzania, ale też, a właściwie przede wszystkim, znakomitej literatury. Bo Márai pisał, jak nikt inny. W czasach, w których żył pisano podobnie, pisano inaczej, niż to się robi naszych czasach, ale każdy z piszących miał swój własny, niepowtarzalny styl.

   A węgierski pisarz ten styl miał od zawsze. Miał styl, bo miał też niewyobrażalny zmysł obserwacji, zmysł takiego patrzenia na ludzi i rzeczywistość, że widział w nich nie tylko to, co na początku, na zewnątrz, co się świeci, ale widział to, co mieści się głębiej, co skryte pod powierzchnią, co schowane przed oczami zwykłych przechodniów, zwykłych zwiedzających. Márai nie tylko to wszystko widział, on to jeszcze potrafił opisać w swój jedyny niepowtarzalny sposób. I potrafił o wszystkim pisać pięknie, nawet jeśli rzecz, czy określone zjawisko wcale piękne nie było.

   Opisywał czasy piękna i brudu, czasy niepokojów społecznych i międzynarodowych, widział dobro i zło, widział teraźniejszość i przeczuwał, co może się zdarzyć. Opisywał i przewidywał, cieszył się i smucił, radował się widokami i obawiał się, że wkrótce może ich zabraknąć. Pisał znakomitym, literackim językiem, ale nie obawiał się stosować dość ostrych przycinków, ironizować, złościć się i krytykować. Pokazywał, co dobre i piękne i punktował wszystko to, co brzydkie i złe.

   Pisarz pływał statkami i jeździł pociągami. Chodził po ulicach, zwiedzał i siedział w hotelu obserwując ludzi. Był i patrzył, podziwiał i opisywał. Pisał dla ludzi swoich czasów, poruszał problemy swoich czasów, pisał jeżykiem swoich czasów, dzięki czemu czytając jego teksty sami stajemy się obserwatorami, sami czujemy kołysanie się statku, stukanie kół pociągu i lekki wiatr, który owiewa nam twarz, gdy siedzimy na tarasie hotelu. Cieszymy się słońcem, cieszymy się widokami i… czujemy niebezpieczeństwo zbliżającej się wojny.

   W zbiorze (to wybór z kilku różnych wydań) znalazły się szkice od lat dwudziestych do czterdziestych ubiegłego stulecia, a zatem z czasów niezwykle ciekawych, czasów istotnych zmian zachodzących w strukturach społecznych, zmian w sposobach produkcji, zmian politycznych, które wywracały stary świat do góry nogami. A Márai, dzięki swoim podróżom, mógł owe zmiany obserwować i opisywać, tworząc swoistą ich kronikę.

   Márai nie przemieszczał się, Márai podróżował. Márai nie tylko patrzył, Márai obserwował. I tak pisał, że człowiek tylko żałuje, że książka tak szybko (za szybko) się kończy.

Ray

METRYCZKA

Autor: Sándor Márai
Tytuł: W podróży
Tytuł oryginalny: –
Tłumaczenie: Teresa Worowska
Państwo: Węgry
Wydawnictwo: Zeszyty Literackie
Miejsce wydania: Warszawa
Rok wydania: 2011
Stron: 210

Recenzja ukazała się w dniu 30.03.2020