GREAT LINE – Słowa (MJM Music, 2016)

01. Tylko do mnie przyjdź
02. Oni
03. Niekochana noc
04. Dla P.
05. Słowa
06. Great’osteron
07. Dziewczyna Made in Poland
08. 16
09. Skrzydła
10. Czerwiec
11. Skończyło się

Skład:
Dawid Nagiet (wokal)
Piotr Nowakowski (gitara)
Tomasz Breguła (perkusja)
Remigiusz Potempa (bas)
Adrian Ślęzok (klawisze, wokal)
Przemysław Ozga (saksofon, akordeon)
Kamil Kulej (trąbka)

    “Grzeczna” muzyka rockowa z elementami popu ostatnio cieszy się sporą popularnością. I dobrze. Wydaje mi się, że ta strefa naszej sceny rockowej potrzebuje nowych sił. Potrzebujemy muzyki, której posłuchają młodzi i starzy, muzyki, która na swój sposób łączy pokolenia. Bo ma w sobie trochę współczesnego, młodzieżowego pazura, ma współczesne, dobre, czytelne brzmienie, a jednocześnie budowana jest na ładnych, wpadających w ucho melodiach, z dodatkiem słów, które – czy tego chcemy, czy też nie, same się cisną na usta.

   Przykładem zespołu, który spełnia takie warunki jest Great Line, którego płyty słucham prawie każdego ranka od dobrego tygodnia i przy każdym kolejnym słuchaniu sprawia mi taką samą radość. Chociaż za oknem wciąż szaro, buro i ponuro, to Great Line czyni wiosnę w mojej głowie. Jedenaście utworów, zawartych na krążku, zatytułowanym “Słowa”, zbudowanych jest na prostych, łatwych w odbiorze melodiach, każdy utwór może spokojnie być grany w radiu, sprawdzi się w pracy, drodze i w czasie wypoczynku. To muzyka dość grzeczna, w miarę delikatna (chociaż od czasu do czasu pojawiają się ciut ostrzejsze dźwięki gitary), zarówno do zabawy, jak i do słuchania w fotelu, czy łóżku.

   Grupa zadbała o jej urozmaicenie, zarówno pod względem aranżacyjnym, poprzez dodanie różnych ciekawych ozdobników, licznych krótkich solówek (świetna trąbka, aż szkoda, że tak jej mało!), ale też zmian tempa, czy stylów muzycznych, bo mamy tu klasyczne utwory popowe, rockowe (włącznie z numerem nawiązującym do rocka lat sześćdziesiątych), po reggae.

   Teksty oscylują wokół życia współczesnego młodego człowieka i stosunków damsko – męskich. A o miłości można przecież dużo i długo. Chociaż zespół kieruje swoje teksty głównie do ludzi młodych, dlatego są one jasne, proste, czytelne, to – na szczęście – grupie udało się uciec zarówno przed patosem, jak i nadmiernym kiczem. I chociaż kilka z nich delikatnie ociera się o to ostatnie określenie, to jeśli potraktujemy je z przymrużeniem oka (a mam nadzieję, że zespołowi o to właśnie chodzi), są jak najbardziej do przyjęcia. Mało tego, zapadają w pamięć, same układają się w głowie, co zaobserwowałem na własnym przykładzie.

   Zastanawiałem się, czy byłbym w stanie wybrać kilka utworów, które podobają mi się najbardziej. Ale chyba nie jestem w stanie tego dokonać. Głównie ze względu na wspomnianą wyżej rozpiętość stylistyczną kompozycji. Bo jak porównać radosny, świetny rockowo-popowy numer (zdecydowany hicior) “Tylko do mnie przyjdź”, z intrygującym (wręcz swingującym…) numerem “Słowa”, jak porównać klasyczne reggae “Dla P.” z ocierającym się o wspomniane sześćdziesiąte lata (stąd i z… disco polo) numerem “Dziewczyna Made In Poland”, wreszcie delikatny bujający numer “Oni” z rockowym, obdarzonym mocniejszą partią klawiszy (nieodmiennie kojarzącą się z Big Cycem) utworem “Czerwiec”. Każdy z nich jest inny, a każdy ma swój niepowtarzalny klimat, każdy ma to coś, co powoduje, że chce się tej płyty słuchać raz jeszcze.

   Chce się jej słuchać, bo zawiera niezwykle wesołą, energetyczną muzykę, która – jak wspomniałem nadaje się do słuchania w każdych warunkach, od pracy, przez koncerty po wszelakiego rodzaju imprezy. Prosta, melodyjna, zagrana z jajem, żywiołem, z radością. Być może sięgająca granicy „przyzwoitości”, ale jej nie przekraczająca. A to bardzo ważne.

   A żeby już nie było tak cukierkowo, muszę zwrócić uwagę na jeden element, który – jak zauważyłem po braku reakcji znajomych na podobne zjawisko w przypadku innych zespołów – wielu osobom nie przeszkadza. Mnie jednak denerwuje dość znacznie – a mianowicie akcenty. Wielu wokalistów dopasowuje akcenty do melodii, ale mnie taka transakcentacja bardzo razi. To jedyny minus tych kawałków. Reszta jest znakomita. Posłuchajcie zresztą sami!

Ray

Recenzja ukazała się pierwotnie na stronie Agencji Metal Mundus w 2016 roku