NOSOWSKA – Basta (Kayax Prod., 2018)

NOSOWSKA – Basta (Kayax Prod., 2018)

01. Goń
02. Boję się
03. Ja pas!
04. Takie to przykre
05. Kto ci to zrobił?
06. Lanie
07. Do czasu
08. Brawa dla państwa
09. Nagasaki
10. Mówiła mi matka
11. Dosyć

Skład:
Katarzyna Nosowska – słowa, wokal
Michał Fox Król – muzyka
gościnnie:
Łona
Miki

   Przyznaję, że od ładnych paru lat z grupą Hey nie było mi za bardzo po drodze. Podejmowałem próby słuchania płyt zespołu, ale pewien rodzaj „poplątania”, zarówno w kwestiach muzycznych, jak i tekstowych zupełnie do mnie nie trafiał. Jakieś pojedyncze numery, czy świetna płyta akustyczna tak, ale całość zdecydowanie mnie przerastała. Przerastała mnie też większość tekstów pani Katarzyny, albo się plątałem w ich interpretacji, albo po prostu ich nie rozumiałem. Przyznaję się, po prostu nie rozumiałem. I kiedy wydawało mi się, że tak już zostanie, że zestawy słów pisane przez panią Katarzynę będą żyły swoim życiem, a ja dalej żyć będę obok nich, stał się cud. I to cud wcale nie pojedynczy, a raczej pewna sekwencja cudów. A cudotwórstwo to związane jest z solowym albumem Katarzyny Nosowskiej, zatytułowanym „Basta”.

   Kiedy usłyszałem, że to płyta zupełnie inna od wcześniejszych, ale też zrobiona już nie przez Kasię, a nawet nie przez Katarzynę, ale Nosowską, a gdy jeszcze usłyszałem, że takiej Kasi jeszcze nie słyszeliśmy, oczywiście zostałem bardzo zaintrygowany. Dostałem zaproszenie, by posłuchać fragmentów płyty podczas spotkania z panią Katarzyną w studiu U22, zatem to poruszenie i oczekiwanie na pierwsze dźwięki było jeszcze mocniejsze. I zaczęło się. I nagle do moich uszu doleciały dziwne, charczące, sztuczne dźwięki, jakiś beat i… głos, który owszem znam, ale który zamiast śpiewać, po prostu… rapuje. Owszem na swój specyficzny sposób, ale rapuje! (Cud pierwszy).

   Muzyka, stworzona przez Michała „Foxa” Króla jest jak najbardziej na czasie. Proste bity, prostych kilka dźwięków, od czasu do czasu trochę całkiem zgrabnych melodii. A zatem coś zupełnie innego od tego, co muzycznie robiła pani Nosowska. Ale najważniejsze, że muzyka stanowi znakomitą podstawę do słów. Nie zagłusza ich, nie wysuwa się na pierwszy plan. Dopełnia, wzmacnia słowa.

   Właśnie. Słowa. Może trzeba było je tak uprościć, tak je ułożyć, żeby dotarły do mnie. A dotarły, nareszcie je zrozumiałem, nareszcie zrozumiałem nie tylko słowa, ale stojąca za nimi treść. I nie tylko zrozumiałem, ale nie mogłem wyjść z podziwu, zresztą wciąż nie mogę, że można tak napisać i opowiedzieć (wykrzyczeć, wyśpiewać) o tak wielu sprawach, nurtujących nas wszystkich sprawach i to w tak prosty, tak bezpośredni, w tak jednoznaczny sposób. A przy tym nie przekroczyć bariery dobrego smaku. Można nawet użyć brzydkiego słowa, ale w takim zestawieniu, tak podane takie słowo wzmacnia przekaz, czyni go bardziej wyrazistym, przez co głębiej sięga. Podane raz, czyni swoją powinność, mówione co drugi wyraz, przestaje istnieć, staje się językowym śmieciem. A Nosowska opowiada tak, że poruszy każdego. Opowiada mocno, ostro, zdecydowanie. Opowiada o sobie (sobie-artystce, sobie-człowieku), a zatem opowiada o tobie, o mnie, o nas. Przypomina nasze życie, jako dzieci, wskazując, że postępujemy dokładnie tak, jak postępowano z nami, że popełniamy wciąż te same błędy, nie ucząc się nie tylko od innych, ale nie wyciągając wniosków z własnych doświadczeń. Opowiada o stosunkach międzyludzkich, międzypłciowych, o tkwieniu w złych związkach, o alkoholizmie, o odreagowywaniu swoich problemów na innych. Te teksty bolą, poruszają, wciskają się mocno i głęboko w słuchaczy. Docierają, naprawdę docierają. Do mnie dotarły bardzo mocno! (Cud drugi)

   Nosowska zrobiła płytę, na której mocne teksty zostały wypowiedziane, wykrzyczane na sposób raperów, czy hip-hopowców. Muzyka jest tylko lekko zaznaczona, bardziej podaje rytm, niż narzuca melodię (aczkolwiek i ładne melodyjne fragmenty się pojawiają). Jest to zatem rodzaj materii muzycznej, która rzadko do mnie trafia. Zwykle nie trafia. A tym razem trafiła, bardzo mocno trafiła. To połączenie ma taką moc, że prawdopodobnie w każdym innym przypadku takiej mocy by nie miało. A tu ma, i trafia, i bardzo mi się podoba. (Cud trzeci)

A widzieliście teledyski do utworów „Ja pas!” i „Nagasaki”? To może nie cuda, ale cudeńka jak najbardziej.

W ogóle cała to płyta to cudo i to w dwóch znaczeniach. To „cudo”, bo jest czymś innym, nowym, oryginalnym w karierze Katarzyny Nosowskiej. I prawdziwe cudo, bo zrobiona jest znakomicie, bo słucha się jej znakomicie, bo porusza w stopniu znacznym. Po prostu cudo.

Ray