01. Bido
02. Biczysko
03. Rzeka
04. Techno
05. No Name
06. Ach, mój borze
07. Rekompensata
08. Chodź tu do mnie
09. Jestem
10. Warszawianka
11. Łodiritkum
Skład:
Magdalena Wieczorek – wokal, kazoo, gitara
Helena Matuszewska – suka biłgorajska, kaszgar, głos z Puszczy
Marta Sołek – suka biłgorajska, lira grecka
Justyna Meliszek – wiolonczela, chórki
Patrycja Napierała – instrumenty perkusyjne
Wszystko zaczęło się od informacji o nowej płycie zespołu i premierze teledysku do utworu „Biczysko”. Świetny obraz do kapitalnej muzyki i mocnego tekstu tak mnie urzekły, że musiałem poznać całą płytę nieznanego mi wcześniej zespołu. A teraz słucham tej płyty i kolejny raz utwierdzam się w przekonaniu, że jeśli nasze ludowe dziedzictwo, będzie poddawane obróbce przez utalentowanych ludzi to przez całe lata może być znakomitym źródłem inspiracji.
Same Suki intrygują już samą nazwą. Już w tym wypadku zespół używa gry słów i lekko mruga do potencjalnych słuchaczy. I chociaż grupę tworzą same kobiety (ostatnio doszło do rozłamu w zespole), to nazwa wzięła się zapewne od instrumentu, który znalazł się w instrumentarium zespołu, a mianowicie suki biłgorajskiej.
To kolejny zespół, który wykorzystuje tradycyjne instrumenty, by grać tradycyjną muzykę i wykorzystać tradycyjne teksty, ale robi to wszystko po swojemu, uwspółcześnia, przearanżowuje, nadając tym melodiom nowego charakteru, a jednocześnie zachowując określone melodie, rytmikę, określoną specyfikę. I dlatego słucha się tych utworów z wielką radością. A panie potrafią robić naprawdę wyjątkowe numery.
Album zaczyna się od zaśpiewanego a capella utworu „Bido”. Muzyka i słowa tradycyjne, wykonanie też prawie klasyczne. Wprowadzenie do płyty – znakomite. Później pojawia się numer, który mnie tak zaintrygował. To „Biczysko”, z tradycyjnym tekstem i muzyką grupy z oszczędną, świetną aranżacją. Równie delikatnie zaczyna się kolejny utwór, już własny, zatytułowany „Rzeka”, który w pewnym momencie przeradza się wręcz w rockowy numer (oczywiście żadnych ostrych instrumentów nie ma!). Już te kawałki wystarczą, by płyta zaintrygowała i zauroczyła. A panie „szaleją” dalej. W „Techno” tradycyjną melodię przerabiają na… techno, w tytułowym „Ach, mój borze” rapują, w „Jestem” sięgają po reggae, a w „Łodiritkum” po bluesa. Ale jak to jest zrobione. Po prostu rewelacja. Wymieniłem te utwory, w których grupa sięgnęła po inne style muzyczne, ale i w tych bardziej tradycyjnych też jest ciekawe. Świetny, nastrojowy (z ostrzejszą końcówką) jest „No Name”, świetna jest rozbujana „Rekompensata”, „Chodź tu do mnie” to kołysanka, a „Warszawianka” to kapitalna folkowa piosenka.
Warto, wręcz należy wsłuchać się w dobre teksty, dotykające różnych życiowych problemów, od związków międzypłciowych po bezmyślną wycinkę drzew. Są tu teksty poważne, są teksty poetyckie i teksty z lekkim przymrużeniem oka (świetna „Rekompensata”).
Dla mnie ten zespół to jedno z większych odkryć ostatnich miesięcy.
Ray