TENSION ZERO – Human.exe (wydanie własne, 2017)

TENSION ZERO – Human.exe (wydanie własne, 2017)

01. Black Hole
02. Rebound
03. Vicious Circle
04. If I Ever
05. Love Trip
06. Projection
07. Remember
08. Out Of Flames
09. Magic
10. INDIGO
11. Time Passing

Skład:
Dominika Kobiałka (wokal)
Dariusz Łebek (gitara)
Michał Urban (klawisze)
Krystian Bartusik (perkusja)
Piotr Zajdel (bas)

   Słucham tego krążka od paru tygodni i wgłębiam się w tę muzykę, która z każdym kolejnym słuchaniem wciąga jeszcze bardziej, a i tak muszę napisać, że nie będzie łatwo zespołowi TENSION ZERO przebić się do szerokiego grona fanów. I nie dlatego, że grają nieciekawie. Wręcz przeciwnie. Grają bardzo intrygująco, ale muzyka, którą tworzą nie należy do najłatwiejszych (chociaż są na płycie i „prostsze” i melodyjne kawałki) zarówno ze względu na aranżacje utworów, ale też na łączenie różnych stylów muzycznych. Przyjęcie takiej muzyki wymaga jednak pewnego osłuchania, wymaga otwartego i chłonnego umysłu. Wymaga też czasu, by się z nią nie tyle oswoić, co zgłębić jej wszystkie niuanse, odnaleźć ukryte w nich piękno. I docenić jej niepowtarzalność.

   TENSION ZERO to zespół nowy, powołany do życia przez Dominikę Kobiałkę i kolegów w Rzeszowie. Dominika dała się poznać szerszej widowni dzięki występom w jednym z programów telewizyjnych, ale nie te występy (których – przyznaję – nie miałem okazji widzieć), ale jej głos i umiejętność śpiewania decydują o tym, że chce się jej słuchać. Świetne panowanie nad głosem, umiejętność śpiewania w różnych stylach, brak jakiejś jednej maniery (aczkolwiek w kilku miejscach mogą pojawić się skojarzenia np. z nieodżałowaną Dolores) to niezwykle istotne elementy śpiewu Dominiki, które w znacznym stopniu decydują o odbiorze kompozycji zespołu. A kompozycje też nie są utrzymane w jednym, wąskim stylu, ale są zbiorem elementów zaczerpniętych z różnych stylów muzycznych. Przy czym są to same dobre elementy… Znajdziemy w muzyce grupy zarówno utwory rockowe, jak chociażby otwierający album numer „Black Hole”, ale są momenty, gdy zespół dociera wręcz do granicy, za którą jest przestrzeń zwana metalem („Rebound”), pojawiają się elementy zimnej fali (początek „If I Ever”), czy popu („Love Trip”). Ale najważniejsze, że nad tym wszystkim unosi się duch rocka progresywnego, który „sprawuje pieczę” nad wszystkimi właściwie utworami z tego albumu.

   Warto się dobrze wsłuchać w każdy poszczególny utwór, bo odkryjemy w nim nie tylko intrygujące linie wokalne, ale też znakomicie przygotowane aranżacje. Warto docenić znakomite partie każdego instrumentu, bo świetne są partie gitary, bas i perkusja skutecznie próbują rozbić prostotę rytmów, nie wypadając jednocześnie z właściwego metrum, dużą też rolę w muzyce grupy odgrywają partie klawiszy, które w bardzo znaczny sposób wpływają na atmosferę każdego utworu. Na koniec warto docenić właśnie atmosferę każdego numeru, ale też całej płyty.

   Po prostu warto posłuchać tego albumu! Mam nadzieję, że zdanie, które napisałem na początku okaże się nieprawdą. Szczerze tego zespołowi życzę.

Ray