Pozytywni – reż. Krzysztof Czeczot

   Gej spod Mławy, Janeczka zamknięta w ciele Jana, bogoojczyźniana „hrabinia”, która dowiedziała się, że ma żydowskie korzenie i terapeutka, która właśnie odkryła, że… Takiego zbioru stereotypów, kliszy, wyzwisk, hejtu i wszystkiego, co wiąże się z naszym współczesnym życiem społeczno-politycznym, do tego w tak skomasowanej formie ciężko będzie zobaczyć gdzie indziej (oczywiście poza internetem!). Brakuje chyba tylko masona i cyklisty…

   Sztuka według scenariusz Cezarego Harasimowicza grana jest z powodzeniem od trzech już lat i w sumie nie ma się co dziwić. Bo przecież takie stereotypowe postrzeganie innych żyło sobie dobrze kiedyś, a i dzisiaj ma się wyśmienicie. A tolerancja? A tolerancję to my wszyscy mamy wyssaną z mlekiem matki, ale tylko wtedy, gdy pewne kwestie i pewni ludzie nie dotykają nas bezpośrednio. Kiedy przyjdzie nam się z nimi zmierzyć bezpośrednio, kiedy “tacy ludzie” i “takie poglądy” pojawia się blisko nas, wtedy granica tolerancji zdecydowanie się zmniejsza. Jeszcze nie tak dawno trudno było dawać upust owej tolerancji, bo nie było za bardzo gdzie. Obecnie, w dobie internetu możemy psioczyć na wszystkich i wszystko, chociaż z danymi problemami i określonymi ludźmi najczęściej nie mamy żadnego kontaktu.

   Akcja sztuki rozgrywa się w gabinecie terapeutki, która próbuje, szermując teoriami i skomplikowanym nazewnictwem, “wymusić” na swoich pacjentach, by zarówno przepracowali swoje problemy, jak i dokonali swoistego coming outu, by wyjawili swoje prawdziwe ja, co powinno im pomóc, by wreszcie byli sobą. Tylko jak to zrobić, gdy dobrze wiadomo, że takie wyznanie zagrozi całemu dotychczasowemu ich życiu, wpłynie negatywnie na stosunki z rodziną i znajomymi. Bo jak gej z mieściny pod Mławą ma się przyznać ojcu, że jest gejem? Jak facet, który ma żonę i dwójkę dzieci ma powiedzieć małżonce, że tak naprawdę czuje się kobietą?! Jak córka ma powiedzieć będącemu u władzy, bogoojczyźnianemu i wyznającemu narodową czystość ojcu, że on sam nie do końca jest czysty, bo ma w sobie żydowską krew? No jak? Patrząc z naszej perspektywy, jak i z perspektywy terapeutki, wydaje się to może nie tyle proste, ile możliwe, a na pewno konieczne do zrobienia Bo przecież trzeba coś w końcu zrobić, bo bycie prawdziwym sobą jest ważniejsze niż ciągłe udawanie. To wszystko prawda, terapeuta nie powinien głaskać po głowie, winien zmuszać, by pacjent rzeczywiście coś ze sobą zrobił. tyle tylko, że zawsze jest łatwo mówić, jak się samemu nie znajduje w podobnej sytuacji, bo kiedy nagle i nas samych (w tym terapeutę) dosięgnie poważny problem, zaczynają się schody…

   Tekst jest niezwykle ostry, prosty, momentami prostacki, czasem nazbyt rubaszny. Jest sporo zbyt prostych, banalnych zdań, zbyt jasnych skojarzeń, zbyt dużo wywalania kawy na ławę. Taki tekst musi zatem być odpowiednio zagrany, zdecydowanie, z (nie)lekkim szaleństwem, powinien być – jak zwykła mawiać Malu – przeszarżowany. I w sumie tak właśnie został podany. Panowie (Janusz Chabior i Łukasz Simlat) oddają się szarżowaniu wcześniej, panie (Grażyna Wolszczak i Olga Bołądź) powoli też owej szarży ulegają. I dzięki temu, taki właśnie tekst trafia w dziesiątkę. I to trafia zarówno do tych, którzy potrzebują owej kawy z ławą, jak i do tych, których nadmiar prostoty może denerwować. W tym wypadku naprawdę trzeba było zastosować przez reżysera i aktorów oraz przyjąć przez publiczność pewną określoną konwencję, dostosować się do niej, dzięki czemu wszystko, co dzieje się na scenie znosi się zdecydowanie łagodniej (prostota przestaje przeszkadzać), a i przesłanie tekstu też dociera tam, gdzie powinno.

   Świetny to spektakl, świetnie zrobiony, można się pośmiać, można też kolejny już raz odnaleźć świat, w którym żyjemy, można zobaczyć świat, w którym zapewne odnajdziemy też siebie. Śmiejemy się z innych, a tak naprawdę z siebie się śmiejemy. A kiedy wyjdziemy z teatru, kiedy już wybrzmią w uszach wszystkie “teksty” natychmiast pojawia się pytanie – a jak my byśmy się zachowali, gdyby to nam się coś takiego przytrafiło? Ile w nas tak naprawdę jest tolerancji dla ludzi innych niż my?

   Pomyśl, jak się poczujesz, gdy twój syn powie, że jest gejem, jak powiesz ojcu, że sam jest przedstawicielem narodu, który uznaje za przyczynę zła wszelakiego, jak się poczujesz gdy twój mąż/twoja żona powie, że tak naprawdę czuje się kobietą/ mężczyzną. Oczywiście naszych reakcji do końca przewidzieć, ani wyszkolić się nie da, to jednak dystansu do siebie i innych oraz tolerancji warto zacząć się uczyć już i teraz.

METRYCZKA
tekst: Cezary Harasimowicz
reżyseria: Krzysztof Czeczot
scenografia: David Zalesky
kostiumy: Katarzyna Lewińska
muzyka: Adam Walicki
obsada: Grażyna Wolszczak, Olga Bołądź, Janusz Chabior, Łukasz Simlat
premiera: 30.11.2015
Teatr IMKA