Marek Dyjak w Studiu U22

   Na to spotkanie czekałem z niecierpliwością od chwili, gdy się o nim dowiedziałem. Odpowiada mi to, co dotychczas zrobił pan Marek Dyjak, ale informacja o tym, że nagrał płytę z muzyką Przemysława Gintrowskiego, była powodem, że moja potrzeba zapoznania się z albumem, jak i jego autorem bardzo poważnie wzrosła.

   W środę, 16. stycznia 2019 moje oczekiwanie się skończyło, bowiem miałem okazję uczestniczyć w spotkaniu z panem Dyjakiem w Studiu U22. Jak większość spotkań, to również było wyjątkowe. Obfitowało bowiem w liczne, mocne, zdecydowane zdania, bo – jak wiadomo – pan Marek jest osobą raczej bezpośrednią i owijanie w bawełnę nie leży w jego charakterze, z drugiej zaś strony kolejny już raz udowodnił, że w tym dużym ciele, obdarzonym potężnym, mocnym, męskim głosem, mieszczą się bezgraniczne pokłady łagodności i wrażliwości, które utrwalane zostają na jego płytach.

   O płycie zatytułowanej po prostu „Gintrowski”, która była bezpośrednim powodem spotkania z jej autorem i która wzruszyła nas wszystkich wręcz do łez, napiszę w recenzji. Dodam tylko, że ukazała się nakładem firmy Kayax.

   W tym miejscu napiszę jedynie, że wspomniana już wyżej bezpośredniość wypowiedzi pana Marka spowodowała nie tylko liczne wybuchy śmiechu, ale przede wszystkim to, że czas spędzony w U22 minął wyjątkowo szybko. A usłyszeliśmy zarówno kilka opowiastek z przeszłości (m.in. o umacnianiu męskich przyjaźni), o pomyśle nagrania tej płyty i o pracy nad nią (okazała się trudniejsza, niż się wydawało, dlatego od pomysłu do jego realizacji upłynęły dobre dwa lata), jak i o ciężkiej doli współpracujących z panem Markiem muzyków. Przy czym od razu muszę dodać, że wszyscy muzycy przeżyli, a efekt końcowy ich wspólnej pracy zaskoczył pewnie wszystkich! Znakomitą pracę wykonali panowie: Marek Tarnowski (miałem okazję podziękować bezpośrednio za wspaniałe partie akordeonu!) oraz Jerzy Małek (niestety nie był obecny na spotkaniu, ale jego partie trąbki są niezwykle poruszające).

   Nie obyło się bez wtrętów na temat używek (zarówno ich przydatności, jak i skutkach ich nadużywania), o początkach pracy nad nowym albumem (już się bardzo cieszę, bo ma to być płyta z muzyką Zygmunta Koniecznego!), oraz o niezrozumieniu pana Marka dla… gitarzystów (na płycie nie ma gitary!), a także biegaczy i rowerzystów (ze szczególnym uwzględnieniem strojów).

   Było zatem ostro i śmiesznie, ale było też niezwykle melancholijnie, gdy wspólnie słuchaliśmy niezwykłych pieśni Przemysława Gintrowskiego w niezwykłym wykonaniu Marka Dyjaka.

Ray

Zdjęcia: Darek Kawka/ ZPAV, zdjęcie: Marek Dyjak i Ray – Marcin Jaśkaczek