Ján Kudlička – „Transformacje” w Instytucie Słowackim

   Wczorajszy (tj. 20.04.2017 r.) wernisaż wystawy w Instytucie Słowackim był wyjątkowy. I to z dwóch powodów. Po pierwsze, otwarta została wystawa jednego z najbardziej znanych słowackich twórców, a po drugie – zapewne sama wystawa, ale też samo nazwisko artysty, wraz z uznaniem, jakim cieszą się w Polsce prace jego syna, przyciągnęły na Krzywe Koło spore grono osób zainteresowanych sztuką, w tym osoby, których obecności zapewne trudno było się spodziewać (jak pani A.Rottermund i pan R.Olbiński). Uczuciowo jestem związany z Instytutem od samych początków jego istnienia, ale chyba jeszcze nie miałem okazji zobaczyć tak znanych osób na organizowanych tam wystawach. Chociaż zdaję sobie sprawę, że nie można być zawsze i wszędzie, to mam jednak nadzieję, że dzięki ich obecności na tym wernisażu, proponowane przez IS wystawy znajdą z czasem zainteresowanie również u innych osób związanych ze sztuką, lubiących sztukę, a IS stanie jedną z częściej odwiedzanych, warszawskich galerii.

   Wracając do samej wystawy można powiedzieć jedno – nie są to prace dla każdego, nie są to prace, które da się zrozumieć, którymi można się zachwycić od pierwszego wejrzenia. Na ścianach galerii znalazł się wybór charakterystycznych dla Jána Kudlički prac, powstałych w latach 2013 – 2016, ale nawiązujących do jego całej twórczości. Znajoma powiedziała mi podczas wernisażu, że kojarzą jej się z tekstami zapisanymi alfabetem Braille’a. I chociaż te słowa wypowiedziane zostały z lekkim przekąsem, to muszę stwierdzić, że jest w nich pewna ukryta prawda. Nie da się tych prac odczytać bezpośrednio, nie da się – jak napisałem wyżej – zrozumieć, trzeba je po prostu poczuć, trzeba poznać specyficzny alfabet, jakim posługuje się artysta, by dotrzeć do ich wnętrza. Osoba niewidoma musi poznać alfabet Braille’a, żeby móc czytać wydrukowane w nim książki. Żeby odczytać specyficzne obrazy Jána Kudlički trzeba poznać jego „alfabet”, odczytać te prace dokładnie tak, jak czytamy książkowy tekst. Nie należy skupiać się tylko na kształcie liter (aczkolwiek to też ma znaczenie), ale odczytać poprzez te litery treść, jaką autor chce nam przekazać. Jeśli pozwolimy sobie na taki zabieg, będziemy w stanie dojrzeć w tych minimalistycznych obrazach ukryte w nich krajobrazy, będziemy w stanie usłyszeć ukryte w nich melodie.

   Oczywiście nie jest to łatwe i proste. Na swój sposób potwierdził to kurator wystawy, pan prof. Krzysztof Trusz, kiedy przypomniał fragment filmu o Jána Kudličce, zatytułowanego, jak obecna wystawa – „Transformacje”. W tym fragmencie pan Ján zaczyna wystukiwać muzykę „graną” przez snopki siana. Przy czym on nie tylko słyszy tę muzykę, ale potrafi ją jeszcze zapisać w formie graficznej. Oczywiste jest, że nie każdy z nas będzie w stanie taką muzykę usłyszeć, takie zapisy zrozumieć, odczytać, zanucić. Potrzebna jest do tego specyficzna wyobraźnia, wyczulenie na różne, niesłyszalne dla innych dźwięki. Ale naprawdę jest to możliwe.

   Warto zagłębić się w kompozycje z pokazanych w IS cyklów „Odbicie krajobrazu”, „Pejzażoprzestrzenie”, „Pejzażopartytury”, które mimo swojego pozornego stechnicyzowania potrafią silnie działać na emocje, które odkrywają przed oczami widza rzeczywisto – fantastyczne przestrzenie. Wystarczy tylko trochę doświadczenia, chęci, wrażliwości. Warto zwrócić też uwagę na ich wyjątkową delikatność i ulotność, bo wszak takie ulotne są chwile naszego zauroczenia krajobrazem, bo wszak ulotna jest słyszana przez nas muzyka.

   Trochę inaczej prezentują się prace z cyklu Madonn. Te prace są już bardziej wyraziste, łatwiejsze w odbiorze, nie potrzeba nadmiaru wyobraźni, by dostrzec wyraźnie kształty Madonny z synem. Sprawiają trochę wrażenie, jak gdyby proces minimalizacji był jeszcze w fazie początkowej. Zaprezentowane zostały tylko cztery prace z tego cyklu, w tym dwie z racji ich „złocistości”, natychmiast przywodzą skojarzenia z ikonami.

   Ponieważ na wystawie pojawił się syn pana Jana, czyli jeden z najbardziej znanych i cenionych już nie tylko w Polsce, ale też na świecie scenografów – Boris Kudlička (ja niezmiennie pozostaję pod wrażeniem jego prac, powstałych dla oper reżyserowanych przez Mariusza Trelińskiego), nie mogę nie napisać o nim paru słów, zwłaszcza, że sam opowiedział krótko o swoim dorastaniu wśród prac taty. Dzięki tej wystawie każdy z obecnych mógł sobie uświadomić, w jak wielkim zakresie Boris przesiąkł twórczością ojca, jak potrafił te minimalistyczne obrazy przekształcić w minimalistyczną scenografię. Zrobił krok dalej, jednocześnie wciąż podążając wyznaczoną przez pana Jána drogą. Niesamowita jest ta ciągłość, niesamowite są prace obydwu panów.

Ray

Instytut Słowacki, Warszawa (20.04.2017)