Jaroslav Uhel – Książka – most między obrazem a słowem

Instytut Słowacki, Warszawa (10.03.2016)

   Chociaż oficjalnie byliśmy na wystawie grafik, to tak naprawdę, główną bohaterką wernisażu w Instytucie Słowackim, który miał miejsce 10.03.2016 roku, była książka. Znakomity słowacki malarz, grafik, rysownik Jaroslav Uhel zaprezentował bowiem prace, które powstały jako ilustracje do różnych książek. Obdarzony niebywałym talentem do tworzenia magicznych, tajemniczych światów, artysta ten, jak rzadko który, nadaje się do tworzenia książkowych ilustracji w stu procentach.

   A wszystko – jak powiedział sam artysta – zaczęło się od pustych kartek w czytanych przez niego książkach. Oczywiście takich pustych przestrzeni najwięcej jest w zbiorach poezji, zatem rysownik zaczął ozdabiać swoimi rysunkami czytane książki. Przelewał na papier własne wrażenia z przeczytanych wierszy. Przedstawił nam – obecnym owego dnia w IS – pierwsze, ozdobione przez siebie książki. Pamiętam, że jedną z nich był zbiór wierszy, zatytułowany „Maranatha” Dušana Mitany. Poruszające wiersze nabrały jeszcze mocy i głębi.

   Grafiki pana Uhela można postrzegać jako zaszyfrowane obrazy wrażeń, przeżyć, idei, można doszukiwać się w nich pojedynczych lub zbiorów elementów (ze szczególnym uwzględnieniem ludzi), ale można je traktować całościowo, jako lekko abstrakcyjne wizje świata, czy też radować oczy niesamowitą plątaniną linii, z których wyłaniają się przeróżne postacie oraz ulegać atmosferze powstałej z niezwykłego wykorzystania barwnych plam. Te obrazy mają swój niepowtarzalny klimat, nieprzeparty urok, niezwykle szybko pobudzają wrażliwość odbiorcy.

   Nie dziwi zatem, że prace pana Uhela są często wykorzystywane jako ilustracje książek, bo nadają się do nich znakomicie. A najlepiej oczywiście łączą się z poezją. Organizatorzy wystawy postarali się to udowodnić, prezentując rodzaj widowiska słowno-muzyczno-wizualnego. Forma trochę zapomniana, zniszczona przez liczne przed laty akademie, tym razem okazała się strzałem w dziesiątkę. Recytowane w języku słowackim wiersze (ich tłumaczenia na język polski były wyświetlane na ekranie) powodowały, że inaczej patrzyło się na prezentowane grafiki. Nabierały one innych kształtów, innego wymiaru, chociaż i tak dość żywe, wydawały się nabierać jeszcze wyrazistszych barw, poruszać się, zlewały się ze słowami, wciągały człowieka w ich niepowtarzalny świat.

   Chociaż uczestniczyłem w bardzo licznych wernisażach (i akademiach), chociaż przeżyłem wiele wystaw i niejednokrotnie poruszały mnie recytowane w różnych sytuacjach wiersze, to jednak byłem zaskoczony, jak bardzo poruszyło mnie wspomniane zestawienie poezji i grafiki. Gdy ochłonąłem (lampka wina okazała się niezwykle pomocna), moje zdziwienie minęło, zrozumiałem, że nie mogło być inaczej w sytuacji, gdy dobre spotkało dobre, gdy piękno spotkało piękno. Grafiki, poezja, książki, muzyka i wino, to nie był wernisaż, to było święto sztuki.

Ray