Warszawa w budowie 10 , czyli Sąsiedzi w byłej Cepelii

   Poza powstałą w XIX wieku ideą „ducha narodowego”, o naszym odbiorze ludzi, pochodzących z innych państw, narodów kultur, decydują w znacznej mierze stereotypy. Widzimy ich głownie poprzez ich przywary, przez różnice w podejściu do wszelakich życiowych problemów. Szukamy zwykle tego, co nas dzieli, zamiast tego, co winno nas łączyć. Tak było, jest i zapewne będzie. I nie zmieni tego żadne największe „chciejstwo”, nie zmienią układy, podpisy, nie zmienią też pewnie wystawy… Chociaż, kto wiem, może paru osobom otworzą oczy…

   Taka właśnie wystawa, której jednym z celów jest zapewne otwarcie nam oczu na sąsiadów z Ukrainy zostanie zamknięta już jutro w dawnym budynku Cepelii, mieszczącym się przy ulicy Marszałkowskiej w Warszawie. Został zatem już tylko jeden dzień, by ją zobaczyć. A z kilku powodów zobaczyć ją warto.

   Powód pierwszy to oczywiście sam temat. Ukraińcy stali się częścią naszego życia w takim stopniu, jakiego zapewne jeszcze parę lat temu się nie spodziewaliśmy. Nie wiem, jak jest w innych miastach, ale w Warszawie można spotkać ich wszędzie, już niemal „wyskakują z lodówki”… Sprzedają w sklepach, prowadzą autobusy, budują mieszkania, pracują w sadach i ogrodach, jako kelnerzy i kucharze. Jak wszyscy ludzie na tym świecie, robią to lepiej lub gorzej, nie zależy to wszak od nacji (aczkolwiek nie trudno spotkać się z twierdzeniem, że pewne nacje nie są w stanie porządnie wykonywać pracy…), tylko od konkretnego człowieka. Pracują tak, jak potrafią, bo przecież niejednokrotnie nigdy wcześniej nie wykonywali takiej pracy! Często też wykonują te prace w bardzo różnych warunkach, z niepewną przyszłością (zapłaci, nie zapłaci), bez ubezpieczenia i za niższe wynagrodzenie.

   I to tego właśnie problemu w znacznej mierze dotyczy ta wystawa. Ma pokazać, jak traktowani są przybysze zza naszej wschodniej granicy, jak są werbowani do pracy, i jak tej pracy szukają, jak sobie radzą z życiem w bardzo różnych warunkach. Wystawa pokazuje też, że ci, którzy przyjechali, to nie są ludzi znikąd, to ludzie bardzo często z bagażem doświadczeń, ale też ze sporymi kwalifikacjami. A to, co wydarzyło się i dzieje się w ich kraju powoduje, że musieli porzucić czasem bardzo dobre posady, by udać się do pracy znacznie poniżej ich kwalifikacji. I wszyscy dobrze wiemy, że taka sytuacja dotyczy wszystkich migrantów, że dotyczyła i wciąż dotyczy również nas, Polaków, gdy chcemy (czy gdy musieliśmy) opuścić nasz kraj i prosić o pracę w innych krajach.

   Na wystawie znajdziemy też znajdziemy prace ukazujące pewne sytuacje, które mają miejsce na samej Ukrainie (dla mnie chyba najbardziej przerażający okazał się film Serhija Popowa i Mykoły Ridnyja, dokumentujące zrywanie ze ściany pamiątkowej tablicy, poświęconej Jurijowi Szewelowowi), znajdziemy prace poświęcone przemianom współczesnego Kijowa, poprzez próby przekształcania charakterystycznych budynków (Alexy Bykov), czy alei, jak Aleja Petriwska, oraz zabudowywania miasta tak zwanymi zespołami mieszkaniowymi (Dana Kosmina), nie zabrakło próby poruszenia prekariuszy, ale też plakatów, w których na tle grafiki ukazującej Łesię Ukrainkę, słynnej członkini ruchu ukraińskiego rewolucyjnego, ukazane zostały kobiety – Ukrainki, które reprezentują różne zawody, i które również poza granicą Ukrainy zasługują na właściwe traktowanie, zarówno jako kobiety, jak i często specjalistki w danych zawodach. Poruszająca jest też praca wideo Maryny Napruszkiny „Niemiecki dla osób ubiegających się o azyl”, rodzaj słownika, w którym pod każdą literą znajdują się słowa najbardziej przydatne do życia i podjęcia pracy w Niemczech.

   Poza pracami ukraińskich artystów, pojawiły się też prace Polaków,  w tym instalacja „Kiosk” Łukasza Surowca oraz film „Spojrzenie” Artura Żmijewskiego.

   Na koniec jeszcze muszę dodać, że wystawę przygotowaną przez Warszawę w Budowie w budynku byłej Cepelii, warto obejrzeć też z racji… samego budynku, albowiem los powstałego w 1966 roku budynku, który wpisał się w pejzaż miasta i który został wpisany do gminnej ewidencji zabytków, wcale nie jest pewien.

   Czasu zostało niewiele, a zobaczyć warto!

Ray

(wystawę obejrzałem w dniu 09.11.2018)