Wernisaż wspomnieniowej wystawy zdjęć Štefana Adamíka – Instytut Słowacki, Warszawa

   W dniu 15.02.2018 r. miałem okazję uczestniczyć w wyjątkowym wieczorze w Instytucie Słowackim w Warszawie. Oficjalnie było to otwarcie wystawy fotografii Štefana Adamíka, która przemieniło się w spotkanie rodziny i znajomych zmarłego przed rokiem artysty. Dzięki temu wernisaż przerodził się w dzień wspomnień. I to najczęściej samych miłych wspomnień osób, które miały okazję dzielić życie z panem Štefanem.

   Spotkanie poprowadziła małżonka artysty Hanna Bielawska-Adamik, a wzięli w nim udział m.in. brat Štefana Adamíka – Laco Adamík, jego była żona, pani Agnieszka Holland, jej siostra Magdalena Łazarkiewicz, dzieci i malutki wnuk artysty oraz spore grono znajomych. Wspomnienia dotyczyły zarówno młodości, jak i późniejszego okresu życia pana Štefana, jego artystycznej pracy, jak i domowych przyjemności i przyzwyczajeń. W tym wypadku zdanie „o zmarłym tylko dobrze” nie było wcale zdaniem wymuszonym, bo wszyscy wynieśli ze znajomości z Pisztą same przyjemności. Zwrócono również uwagę, że on sam szukał i potrafił znaleźć przyjemność nawet w prostych codziennych czynnościach. Ktoś nawet porównał jego zachwyt nad drobnymi sprawami (np. smażącą się cebulą) do specyficznego rodzaju buddyjskiego zen.

   Ten spokój, umiejętność patrzenia i zapatrzenia, spojrzenia nie tylko na zewnątrz, ale do wnętrza drugiego człowieka najlepiej uwidacznia się w jego portretach. Na wystawie można było obejrzeć m.in. portret Janusza Gajosa, Romana Wilhelmiego, Agnieszki Holland, Jean Moreau, Grażyny Szapołowskiej oraz żony, synów i brata. Ale nie tylko w ludziach widział piękno, bo potrafił docenić i uchwycić piękno natury, którą fotografował z nieosiągalnym dla innych wyczuciem. Wszystkie jego zdjęcia nie są tylko i wyłącznie uchwyconym, określonym momentem w czasie, są ponadczasowe, niezwykle piękne, z nieodzowną nutką melancholii.

Piękne są te zdjęcia, piękne były wspomnienia, piękny to był i wzruszający wieczór.

Ray

Foto: Anton Grosch